MANIFEST UCIŚNIONYCH – MONOLOG TOSI

Kraj, z którego do was przybywam, jest jednym z najdziwniejszych i najbardziej nieszczęśliwych miejsc na ziemi. Nie wynika to z tego, że jego mieszkańcy sami w sobie są przesadnie smutni. Wręcz przeciwnie! To cudowne i piękne osoby, ale jedna rzecz, a mianowicie, odtrącenie, sprawia, że z kreatywnych, dobrych i żywotnych stają się smutni, osowiali i najchętniej popełniliby samobójstwo lub podpalili i spalili do zgliszcz cały świat. Wbrew pozorom chęć unicestwienia siebie a chęć unicestwienia świata nie stoją w tak dużej odległości od siebie. Zapewne wiecie, że wielkim bólem jest permanentne życie w fantazjach i brak realizacji ich w rzeczywistości, ale nie wiecie jak wielkim bólem staje się bycie ciągłą, ciągle powtarzaną i gorliwie niespełnianą fantazją. Życie fantasty przecinane jest przez codzienne obowiązki, wyzwania, wytwarzane nadzieje, obiecanki i ucieczki. Natomiast fantazja żyje w próżni, w której nie ma żadnej nadziei. A raczej jeśli nawet jakiś promyk się pojawi, to fantazja za nim podąży i choć przyzwyczajona jest do odtrącenia, to nadzieja jest tym jedynym, zdradliwym pokarmem, który utrzymuje ją przy życiu. Sama w sobie – fantazja – jest piękna i cudowna. Jej urody zazdroszczą inni, ale z czasem staje się coraz brzydsza, aż wreszcie wynaturza się i zaczyna przerażać. Początkowo piękna i czysta staje się ohydą, której spełnienie może wreszcie przekraczać granice prawa i jakiejkolwiek etyki. Ale nie jest to jej winą. Winny jest fantasta, który zwodzi fantazję i nie pozwala jej zaistnieć w pełnej krasie. Fantasta, który wytrząsa ją w samotności, trzepie ją w wyobcowanych zakątkach świata i po spełnieniu porzuca na jakiś czas, tylko po to, aby znów do niej wrócić i ponownie wykorzystać i od nowa… Fantasta jest wobec fantazji nieuczciwy, bo chociaż za każdym razem obiecuje jej podjęcie próby przekucia jej w rzeczywistość, to z uporem maniaka porzuca i odrzuca ją w czeluść własnego pozornego spełnienia – niespełnienia. Tak oto: fantasta i fantazja trwają ze sobą w nieujarzmionej sambie niewoli – skrytym, piwniczym tańcu, który nigdy nie będzie szczęściem, a zawsze będzie udręką. Oto jest mój świat. Ale to też jest świat Freda, a od niedawna pośrednio również i twój, Ginger (może od dawna, ale potrafiłaś bardziej umiejętnie swoją fantazję wygnać i nie pozwolić jej mieć choćby i nadziei). Choćby Fred uciekał stąd na dłuższy czas, to ja i tak wiem, że tu wróci. Kiedy będzie miał gorszą chwilę, kiedy będzie miał niebezpiecznie wolną chwilę czasu lub gdy na chwilę porzuci nadzieję spotkania doskonałej księżniczki, która odmieni jego życie i naprostuje go na ścieżki swoich idoli, którzy, nie wie o tym, ale też tu wracali w innych, różnych, przeróżnych celach. Fred jest ofiarą świata, w którym żyje i nie mam mu tego za złe, ale wierzę mocno, że przy wsparciu takiej osoby jak ty, Ginger, jesteśmy w stanie zmienić nie tylko naszą trójkową sytuację, ale też zawalczyć o coś więcej dla innych! Bo w końcu, kto z nas nie ma chęci zmiany, choć małej części świata, na lepszy…? Tu Tosia wreszcie zawiesiła głos i rozległa się długa cisza. Fred milczał bo uświadomione zostało mu jego dotychczasowe życie, które jedynie przeczuwał i którego brak nieustannie mu doskwierał. Ale milczała też Ginger, której myśli o innych, czasem formowane w kategoryczne osądy braku odwagi czy bezkompromisowości, teraz zostały przywołane i niebezpiecznie zaczęły rymować się z jej własnym życiem. A w końcu milczała też Tosia, której nadzieja na zmianę nie płonęła jeszcze nigdy tak żywym płomieniem.

„Czy to jest ten moment kiedy mam możliwość spełnić swoją misję wobec świata, cokolwiek by ona miała znaczyć?” – wszyscy troje zadali sobie to pytanie w jednej i tej samej chwili i w tym właśnie momencie, pierwszy raz stali się jednością, do której z czasem być może przywykną i być może właśnie dzięki temu dadzą odpust zamkniętemu, tabuizowanemu, a w końcu nieszczęśliwemu światu? Sprzyjający narrator w tym właśnie momencie powinien dać możliwość pauzy bohaterom, jak i czytającym, aby mogli wziąć łyk chłodnej wody, lub jeśli palą, to zakurzyć jednego, przy otwartym, kuchennym oknie. Zaś to, co ma jeszcze nastąpić… nastąpi w kolejnych rozdziałach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *