Macie pomysły, kto z osób powszechnie znanych mógłby być crossdresserem?
Chcę Was namówić dziś do tego, abyście puścili trochę wodze wyobraźni i zastanowili się nad tym, co by się stało, gdyby znana i powszechnie uwielbiana osoba, na dodatek uwielbiana w niekoniecznie tolerancyjnym i otwartym środowisku, okazała się być crossdresserem? Wyobraźmy sobie, że taki… powiedzmy Robert Lewandowski oficjalnie przyznaje, że w domowym zaciszu lubi ubrać rajstopy, umalować usta, założyć długą blond perukę i się tym cieszyć. Żeby uwiarygodnić sytuację pomyślmy sobie, że na którejś z konferencji prasowych ktoś dostrzegł, że gwiazda Bayernu nie domyła makijażu i zostały ślady po eyelinerze. Dociekliwi dziennikarze zaczynają drążyć temat. Początkowo małżeństwo państwa Lewandowskich dementuje rewelacyjne doniesienia, ale wraz z naporem kolejnych spostrzegawczych i nagle, w przypływie tej rewelacji, łączących pewne fakty, życzliwych osób z ich otoczenia, ostatecznie kapitulują. A raczej wytaczają potężne działa! Anna Lewandowska publikuje na swoim instagramie wspólne zdjęcie z umalowanym Robertem w kusej, wieczorowej mini. Widać, że obydwoje są szczęśliwi. Pani Lewndowska między zapewnieniami o męskości męża podkreśla jak wspaniałe i wyzwalające było w ich związku, gdy on wyznał jej od dawna skrywaną tajemnicę. Sam strzelec nad strzelcami, jeden z najwybitniejszych Polaków w dziejach sportu, nabiera dystansu do całej sytuacji i zaczyna swobodnie żartować, że on lubi „pobyć sobie czasem kobietą”, ale za to, w przeciwieństwie do niektórych, na boisku jest w pełni facetem i walczy jak gladiator. Co by się wtedy wydarzyło? Myślicie, że prezydent ogłosiłby żałobę narodową? A może niezastąpiony Robert nagle otrzymałby nieoficjalnego bana na grze w narodowych barwach? Bo jak to? Z orzełkiem na piersi ma grać jakiś przebieraniec?! Z jednej strony kapitan kadry narodowej, a z drugiej „niewiadomo co”? Jaki dylemat musieliby mieć homofobiczni posiadacze koszulek Lewandowskiego, które przecież nie są tanie! Założyć już w życiu nie założy, bo przecież to wstyd i hańba! Ale z drugiej strony tak po prostu wyrzucić coś, za co się zapłaciło ze trzy stówy, nie do pomyślenia. No to może spalić? W geście sprzeciwu. Ogień podobno jest oczyszczający, a więc oczyścić się z tego brudu i pederastii! Jak zareagowaliby koledzy z drużyny? Podziwiany, wielbiony, ten który nie raz dźwigał całą kadrę na plecach i wznosił ich na wyżyny możliwości i potencjału reprezentacji. Co zrobić? Chciałbym wierzyć, że wsparliby kolegę, przyjaciela. W końcu są drużyną. Drużyną na dobre i na złe.
A może dramatyzuję i byłoby zupełnie inaczej? Może ośmieliłoby to wiele osób, które zapoczątkowałyby nowy ruch, nowe „mee too”, ale tym razem dotyczące crossdressingu? Może wśród piłkarzy znaleźliby się inni crossdresserzy (statystyki mówią, że na pewno tacy są)? A może taki Leonel Messi, który na potrzeby naszego wspólnego wyobrażenia z crossdressingiem nigdy nic wspólnego nie miał, postanowił w geście solidarności z innym gigantem futbolu przyjść na konferencję prasową w szpilkach? Może zapoczątkowałoby to falę coming outów w futbolu, innych sportach i dziedzinach życia. Ludzie zaczęliby się przełamywać i mówić o swoim homoseksualizmie, transpłciowości czy innych sekretach. Zaczęliby być bardziej otwarci i tolerancyjni. Zaczęliby dostrzegać różnorodność, jej walory i to, że to nic nie zmienia, bo Robert nadal strzelałby bramkę za bramką dając kolejne zwycięstwa swoim drużynom. Biłby kolejne rekordy, działał charytatywnie, był ważną postacią na arenie międzynarodowej, wzorem pracowitości i dążenia do marzeń dla wielu młodych, i nie tylko, ludzi. A zapoczątkowałby to przypadek. Niedokładne zmycie makijażu. Zły płyn do demakijażu zmieniłby świat. I choć każda z nas po każdej zabawie modli się, żeby kupiony ostatnio specyfik dokładnie usunął resztki malunków z twarzy to czyż w tym przypadku taki wadliwy nie spowodowałby czegoś wspaniałego? Czyż nie byłoby pięknie?