A stań jakoś tak bardziej zalotnie! I wciągnij brzuch! – zniesmaczona, ale równocześnie pełna energii i dobrych chęci, Ginger, instruowała Tosię podczas robienia zdjęć. Uznała, że po tak długim czasie siedzenia w szafie przyda się jej odrobina blichtru i blasku. Jako, że kochała modę, stylizację, makijaż i fotografię, była przekonana, że będzie to frajda zarówno dla Tosi, jak i dla niej. Fred w całej sytuacji nie czuł się już tak swobodnie. Oto on, samiec alfa, nagle stał się modelką, która miała być posłuszna wobec całej opresyjnej beauty – machiny. Musiał początkowo dokładnie ogolić swoją twarz (nie było to trudne, gdyż nigdy nie był obdarzony twardym zarostem), ubrać damską bieliznę (przyznał, choć nie na głos, że jest to bardzo przyjemne uczucie), wdziać kilka sukienek, spódniczek (wreszcie dowiedział się jaka jest między nimi różnica!), rajstop, pończoch, aby na koniec dać się umalować i dać sobie założyć perukę, którą Ginger kupiła z okazji, któregoś święta Halloween (w ten sposób Tosia, ku swemu ogromnemu zadowoleniu, stała się blondynką). Te wszelkie kobiece zabiegi były czasochłonną nowością dla niego, ale tak naprawdę to nie to było główną przeszkodą na drodze do zrobienia świetnej zdjęciowej sesji. Nie chodziło też o to, że Tosia, która przeżywała swój pierwszy dzień na zewnątrz na tzw. legalu, była niegotowa, by sprostać temu wyzwaniu. Jak przystało na dziewczynę, której ewidentnie brakowało wcześniej możliwości emanacji swojej kobiecości, odnalazłaby się doskonale w zamyśle Ginger. Tę opiewaną przez poetów zwiewność, giętkość i zalotność miała niejako w automacie swoich zachowań. Tu raczej chodziło o to, że podświadomie, Fred, mimo początkowych zapewnień pod tytułem: „to jest twój dzień, dziewczyno!”, nie chciał oddać Tosi choć milimetra własnej przestrzeni. Owszem, pozwolił jej wcześniej paradować przed lustrem w halce i pończochach, ale wówczas nie był świadom obecności Ginger, która niespodziewanie, po cichutku wróciła z pracy. Przez lata zbudował w swojej głowie obraz mężczyzny, który nie może okazywać wobec innych żadnych słabości czy zniewieścienia, a już na pewno nie wobec kobiety, którą kocha i którą co jakiś czas powinien, w aspekcie seksualnym, zdominować. Kulturowy schemat i wszelkie wzorce zaszczepiły w nim naturalny sprzeciw i lęk wobec praktyk, które mogły w jakikolwiek sposób podważyć jego męskość.

– Uśmiechnij się wreszcie! – w coraz większym napięciu wykrzykiwała Ginger, chcąc zmotywować i ośmielić Tosię.
– Może chociaż zasłonimy rolety? – wtrącił od niechcenia Fred – W końcu mieszkamy na parterze.
– Aaa! Więc to twoja sprawka? – przenikliwie spytała Ginger stając na drodze Freda, który podążał w kierunku jednego z okien. – Nie chcę żadnego fałszu i udawania, rozumiesz? Już wystarczająco dużo miałam ich w swoim życiu!
– W takim razie: koniec sesji! – Fred zaczął dreptać w kierunku fotela krokiem kryjącego się przed ostrzałem żołnierza, by następnie rozwalić się na nim jak najmniej kobieco potrafił.

Ginger wzięła kilka głębszych oddechów, żeby nie wybuchnąć. Walczyły w niej dwie siły. Jedna, która sprzyjała nowej sytuacji i za wszelką cenę chciała się z nią oswoić, oraz druga, która chciała to rzucić przy każdej, nawet najmniejszej, nadarzającej się okazji.

– Ok, słuchajcie, wy toczycie między sobą jakąś utajoną wojnę od wielu, wielu lat i pewnie macie jakieś przeszłe pretensje i zaszłości, ale pragnę przypomnieć, że ja jestem tu NOWA! – zaczęła mocnym i zdenerwowanym głosem Ginger – Chcę dla was dobrze więc uszanujcie to do kurwy nędzy i wyjaśnijcie o co chodzi zanim zostawię waszą dwójkę w tej piaskownicy na pożarcie przez kolejne irracjonalne czasy milczenia! Widzę, że kochacie zagrzebać się w piasku, nabrać piasku do gęby i milczeć, ale w moim świecie się ROZMAWIA! Tak więc słucham: co macie do powiedzenia!?

Żadne słowa nie spowodowały jeszcze takiej zgodności Freda z Tosią i Tosi z Fredem jak ta pełna racji i złości tyrada Ginger. Oboje, a jako że tkwili w jednym ciele więc było im nieco łatwiej, smutno opuścili głowy. Niestety równie zgrani okazali się w milczeniu i w związku z tym Ginger, jak na lekcji fizyki w liceum, zmuszona była wyciągnąć kogoś do odpowiedzi:

– Fred, od kiedy się znamy, od kiedy pokochałam cię nad życie, wiedziałam, że jest w tobie jakaś tajemnica. – spokojnie, mimo rzeczywistego wkurwu gotującego się jej pod czaszką, zaczęła Ginger – Ona zawsze była pociągająca, intrygująca, ale kiedy już przekroczyliśmy już ten Rubikon, nie musisz udawać i chronić tego, co było. Wręcz przeciwnie! Powinieneś postarać się to wyjaśnić dla dobra swego, mojego i Tosi.

Fred nie był dobrym mówcą. Wszystko, co chciał światu wyartykułować starał się przekuwać w piosenki. Miał zespół rockowy, którego był frontmanem, a w wolnych chwilach pracował w pubie jako barman. Choć będąc ścisłym i obiektywnym narratorem, który nie chce być sprzymierzeńcem Freda, to należy przyznać, że bycie barmanem było jego głównym zajęciem, zaś zespół był dodatkiem. Nieważne. Ważne jest to, że Fred rzeczywiście się zagubił i nie miał tym razem żadnego pomysłu na odpowiedź. Można zaryzykować stwierdzenie, że było mu już wszystko, absolutnie, jedno czy za chwilę rozstaną się z Ginger czy nie. Zapragnął spokoju i ciszy ponieważ dynamiczna zmienność ostatnich godzin jego życia stanowczo naruszyła spokój i constans, którego był skrytym wyznawcą. Trochę na przekór marzeniom był człowiekiem, który wszystko chciał mieć ułożone jak od linijki. Gdyby Tosia miała okazać się taka sama z pewnością ich pierwszy wspólny dzień okazałby się katastrofą. Mimo tego, Ginger zaryzykowała i widząc w oczach Freda rozpacz i rezygnację, zwróciła się do Tosi:

– A może ty coś powiesz? – Tosia jakby się ożywiła i spojrzała na Ginger błyszczącymi oczyma. Oczy Freda w jednej chwili tak mocno się zmieniły, że Ginger przeżyła szok zmieszany z olbrzymią nadzieją i ciekawością, co z tego wyniknie więc dopytała delikatnie: – Co możemy zrobić z całą tą sytuacją?

Tosia zebrała się w sobie i powiedziała, że potrzebuje chwili czasu, aby to wszystko wyjaśnić więc poprosiła o szklankę wody, co życzliwego i zapobiegawczego narratora, który sprzyja całej trójce, skłoniło do przeznaczenia tej wypowiedzi osobnego rozdziału…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *