To było już wtedy!? A Wy co pamiętacie?
Okolice czasów „przedszkolnych” ku mojemu zaskoczeniu kryją w sobie wiele fantazji. Na dodatek były to fantazje erotyczne. Pozbawione świadomości wytrysku, podniecenia, erekcji i innych bardziej lub mniej fachowych nazw, ale coś mnie ciągnęło w tym czasie w kierunku fantazji, o których zaraz napiszę. Nie było jeszcze pierwszych polucji, nie było masturbacji, była wyobraźnia, która kusiła i kazała dla przyjemności wyobrażać sobie różne rzeczy. Może to nuda jedynaka? Może relacje i obserwacje mamy? Może coś wrodzonego? Może wszystko po trochu? W każdym razie szczególnie pamiętam jedną z powracających fantazji. Gościły w nich koleżanki i koledzy z przedszkola oraz… BDSM. Uch! Brzmi groźnie! Ale spokojnie, możecie czytać dalej. Moja pozbawiona świadomości seksualność nie używała jeszcze penisa, a damskie genitalia były wielką i nieodgadnioną tajemnicą, zaś kobiecy biust zauważony był jedynie, gdy ulubiona przedszkolanka nachyliła się mocniej, aby pomóc w rysunku „moje wakacje”. Wakacje, jako coś minionego zeszły na dalszy plan, a pokaźny biust miłej kobiety stał się wówczas interesującą rzeczywistością „tu i teraz”. Ale tamte fantazje go nie dotyczyły. Zapisuję to tylko dlatego, że pamiętam takie zdarzenie bardzo mocno i może miało na cokolwiek wpływ. Teraz tego nie wiem. Może podczas pisania się dowiem i wrócę jeszcze do niego. Ważne jest jeszcze do odnotowania to, że już wówczas bardzo podobały mi się dziewczyny, rówieśniczki. Byłem bardzo kochliwy w romantycznym stylu. Pocałunek w rękę, wręczony kwiatek – to ja, lat sześć. A podobały mi się dziewczynki, tu nie powinno być zaskoczenia, najbardziej dziewczęce. Mające kwiatki we włosach, ubierające sukienki, rajstopki, mające pięknie ułożone przez mamy włosy. Ach, na długo mi to zostało.
Fantazja, marzona przed zaśnięciem, fantazja pozwalająca zapomnieć o ciemności, duchach i potworach ukrywających w różnych częściach pokoju dziecka, dotyczyła uwięzienia chłopięcej części grupy przez dziewczęta i zmuszenia do pełnej feminizacji. „Forced feminization” w wersji sześciolatka było podzielone na konkretne etapy, które poprzez swój rozwój interesowały i podniecały (?) coraz mocniej. Zaczynało się od zniewolenia – związania, zakucia w dyby. Może to strach przed przyznaniem się przed samym sobą o umiłowaniu do tak dziwnego zajęcia? Zapewne czułem, że już w samej chęci ubrania stroju płci przeciwnej jest coś niewłaściwego, coś wstydliwego. Ale gdyby ktoś by mnie do tego zmusił? Wtedy przecież to nie moja inwencja. „Ja? Ja nie chciałem! Zmusiły mnie podstępem!”. Chyba właśnie dzięki temu mogłem fantazjować dalej. Kolejnym etapem była depilacja całego ciała. Musiałem to chyba ściągnąć z jakiegoś filmu lub z czujnej obserwacji mamy, bo przecież wówczas nie było czego depilować. Ale to chyba jest tak jak z małymi dziewczynkami, które noszą dwuczęściowy kostium kąpielowy na plaży czy basenie. Nie trzeba, ale skoro jesteś kobietą to noś stanik. Kiedy już dokonał się ten niepotrzebny, z racjonalnej perspektywy, zabieg czas przychodził na ubieranie damskich rajstop, sukienki i innych części garderoby. Następnie chyba najprzyjemniejsza część czyli makijaż! Och jak wspaniale było sobie wyobrażać swoją buzię pokrytą całą tą paletą możliwości! Zakazanych możliwości. Oczywiście wszystkiemu towarzyszył należyty przymus, szantaż. W głowie rozgrywałem wszystkie role. Mimo całej niedorzeczności wydaje mi się, że były to wiarygodne role. Cała fantazja, jej główny i powtarzający się schemat, ograniczał się raczej do samego aktu feminizacji. Być może czasem przewijał się jakiś „trening kobiecości”, kobiecego zachowania, chodzenia w szpilkach, gestykulacji i tym podobnych odbywających się przez/dzięki zdecydowaniu i sile kapo-koleżanek, ale najważniejsza była feminizacja. Działo się tak zapewne dlatego, że sam nie wiedziałem jeszcze, co można z tym podnieceniem zrobić, a i warunki techniczne też nie pozwalały na inny typ spełnienia niż fantazja sama w sobie. Chyba, że o czymś nie wiem…
… piękne To … dziękuję za ten opis …
Ściskamy :*
Cudowny wpis… Tak bliski i mojej osobie.. Te pierwsze fascynacje i zazdrość, że one noszą wspaniałe sukienki, mają piękne długie włosy i te kobiece ruchy, maniery… Były i są dla mnie natchnieniem, bóstwem, czymś nadprzyrodzonym.
Dziękujemy Kochana i witamy Cię w „naszej szafie” 🙂
Bardzo dobre. Dziękuję.
:**** ściskamy!