Moje życie pełne jest niespodzianek, a z racji mojej dziwacznej pracy zawodowej niespodzianki spotykają mnie dużo częściej niż zwykłych śmiertelników. Tego dnia siedziałam spokojnie w biurze, czekając na rozpoczęcie weekendu – był piątek rano, a to oznaczało ostatni dzień tygodnia w mojej męskiej postaci. Pogoda była ładna jak na październik, było ciepło i słonecznie. Tylko się nie wychylać, spokojnie siedzieć i czekać na weekend. Nikt ode mnie nic nie chciał, panował błogi spokój, szefa nie było więc wszyscy korzystali z nieróbstwa.  Ale co dobre nie trwa wiecznie. Około godziny 13:00 do biura wpadł rozjuszony szef. Wszyscy pobledli bo to zazwyczaj niesłychanie spokojny człowiek. Było wiadomo, że sprawa jest poważna i pewnie ktoś za to oberwie. Wszyscy pochowali się za biurkami jeszcze bardziej starając się nie zwracać niczyjej uwagi. Nagle do mojego pokoju weszła pani Zosia  i oznajmiła że szef chce mnie natychmiast widzieć. Zrobiła to z wielką satysfakcją wymalowaną wręcz na jej twarzy – wredna suka. No nic skoro tak, to idę.

Idąc przez korytarz do gabinetu szefa czułam wzrok wszystkich na sobie oraz ich współczucie. Drzwi do gabinetu prezesa otworzyłam drżącą ręką – raz kozie śmierć, pewnie coś przeoczyłam w papierach i klient zerwał umowę albo już sama nie wiem co…

– Witam Pana prezesa, w czym mogę służyć?

– Siadaj – padło zdecydowane polecenie, no to już po mnie pomyślałam przełykając nerwowo ślinę. – Francuzi chcą zerwać z nami kontrakt, jeżeli to zrobią to możemy zwijać manatki – gdy to mówił miał minę jakby spodziewał się za chwilę końca świata – Pamiętasz Paul’a, tego vice prezesa, z którym negocjowaliśmy kontrakt?

– Pamiętam – odparłam lekko zdezorientowana

– Otóż, dzwonił do mnie przed chwilą i powiedział że ma jakieś obiekcje co do naszych kompetencji w realizacji ich zlecenia. Zarząd, firmy którą chcieli kupić, z resztą poleconej przez Ciebie, zerwał negocjacje, gdyż Paul stwierdził że zapłaci im za firmę 60% żądanej stawki a resztę otrzymają w udziałach nowej firmy powstałej po przejęciu. Sama wiesz że ta firma nie jest nawet tyle warta. A co dopiero jak doliczyliśmy naszą prywatę to już było całkowite przegięcie. Jakieś pomysły?

– No to kurwa jesteśmy w czarnej dupie – odparłam szybko, gdyż te brakujące 40% miało zostać wypłacone mi i Wojtkowi – prezesowi – jako wynagrodzenie za pomyślną realizację sprzedaży.

– No właśnie, sama wiesz, że bez tej kasy dobiorą nam się do tyłków, mamy jeszcze dwa miesiące na spłatę zaliczek bo inaczej wyjdą na jaw nasze przewały z gotówką w firmie. A wtedy kryminał gotowy.

– Spokojnie, trzeba porozmawiać z Paul’em osobiście, zadzwoń do niego i umów mi spotkanie na poniedziałek u niego. Zaraz zbieram się i jadę do Paryża bo takie sprawy tylko osobiście można domówić.

– Tylko uważaj i nie czaruj tam za mocno, bo znowu wciągniesz nas w nową kołomyję a ja już tego nie dam rady dźwignąć na klatę. Choć myślę, że co jak co, ale ten Paul, jeżeli da się przekonać to tylko tobie, tylko proszę Cię jeszcze raz – nie przesadź.

– No raczej do łóżka z nim nie pójdę, bo nie wygląda na tego typu gościa, ale mam kilka argumentów, które Paul’a przekonają

– Rób co chcesz, masz kartę kredytową, wydatki nie mają znaczenia, możesz nawet sobie coś ładnego kupić – to mówiąc Wojtek wyjął z portfela platynową kartę firmową.

Z Wojtkiem znamy się długo. Poznałam go jako Alicja jeszcze kilka lat przed wspólną pracą. Los bywa czasami przekorny i płata ludziom figle. W firmie, w której pracowałam zwolnił się etat prezesa. Konkurs wygrał Wojtek. Jakież było jego zdziwienie gdy spotkaliśmy się u niego w gabinecie. Po objęciu stanowiska prezesa wzywał do siebie wszystkich po kolei na dywanik. Gdy zobaczył mnie w drzwiach zaniemówił. Miał wtedy taką słodką minę i rozmarzone oczy. Świętowaliśmy jego nową pracę długo i namiętnie ale to temat na inne opowiadanie.

Wyszłam z gabinetu prezesa ze smutną miną, tak aby wszyscy jeszcze bardziej się bali. Pani Zosia nie kryła zadowolenia z takiego przebiegu wydarzeń. Sama nie wiem dlaczego Wojtek ją zatrudnił, taką wredną sukę, nikogo nie lubiła a jak mogła to zawsze znęcała się nad wszystkimi, w końcu była asystentką prezesa. Moim zdaniem nic innego jak sucz lubiąca czuć władzę nad innymi. Może ją i Wojtka łączy coś więcej tak jak mnie, ale że cenię  dyskrecję dlatego nie zadaję niezręcznych pytań. Myślę że Wojtek mógłby być nieco zakłopotany.

Skoro miałam być na poniedziałek w Paryżu a mamy piątek to czemu tego nie wykorzystać i nie pojechać odpowiednio wcześniej np. w sobotę rano. Ten pomysł wydał mi się znakomity. Pójdę na zakupy, kupię coś sexi – przecież Pan prezes sam sugerował:). Szybko zasiadłam do komputera i zarezerwowałam lot. Wtedy naszła mnie refleksja, przecież nigdy tam nie byłam, gdzie zarezerwować hotel i jak się tam poruszać, przecież to wielkie miasto. Ale wujek google przyszedł ze wszystkimi odpowiedziami na moje pytania. Aby było ciekawiej wybór hotelu padł na Ibis znajdujący się tuż obok placu Pigalle i Montmartre, na dodatek bardzo blisko stacji metra co jak się później okazało w Paryżu to podstawa.

Samolot AirFrance z warszawy miałam o 7:10 rano, w walizce ciuchy dla Alicji i mojego męskiego ja. Odprawa poszła gładko, choć myślałam że gościa przede mną rozbiorą do samych slipek. Po zaostrzeniu przepisów latanie stało się nieco nieznośne. Wcześniej nigdy nie widziałam aby kogoś rozbierali przy przejściu przez bramki. Choć widok dobrze zbudowanego faceta rozbierającego się publicznie wprawił mnie w dobry nastrój.  Na szczęście samolot podstawiono do rękawa. Zawsze jak latam Lot’em to trzeba wychodzić schodami do autobusu, jechać na drugi koniec lotniska gdzie czeka samolot i wdrapywać się po schodach do środka. Na dodatek polscy pasażerowie traktują to jako swego rodzaju wyścig. Kto pierwszy do samolotu, przecież i tak wszyscy mają wyznaczone miejsca, ale zdaje się że ten fakt do nikogo nie dociera. Widocznie Francuskie linie dbają o pasażera bardziej nisz nasze rodzime, wygodnie bez zbędnego przepychania, gdyż mało rodaków wybrało ten lot. Wiem nie powinnam krytykować, ale taka niestety jest prawda, aż przykro patrzeć na zachowanie naszych ziomków.

Lot przebiegał bez większych przygód, nie licząc nagłej turbulencji i stewardessy na moich kolanach. Była śliczna, miała ciemną pachnącą skórę. Swoją drogą mundurki stewardess w AirFrance są bardzo sexi tylko kolor trochę nie ten, taki bardzo policyjny. Turbulencja była nawet spora i gdyby nie to że mocno ją złapałam to by dziewczę się potłukło, co zresztą spotkało jej koleżankę, która nie miała tyle szczęścia i musiała ratować się upadkiem kolanami na podłogę. Całe szczęście że dziewczyny nie robiły w tym czasie serwisu z gorącymi napojami. Dzięki temu udało mi się zapoznać z Joséphin. Krótka wymiana zdań, którą o dziwo mimo braku dalszych turbulencji prowadziliśmy gdy ona nadal siedziała na moich kolanach, mając zgrabne nogi przerzucone przez podłokietnik fotela. Pasażer siedzący obok poczerwieniał z zazdrości. Koleżanka Joséphin’y – Simon  podeszła do nas przyłączając się do konwersacji. Umówiliśmy się z dziewczynami na ciacho po odprawie na lotnisku.

Po wylądowaniu samolotu, gdy ten jeszcze kołował po płycie lotniska oczywiście niektóre buraki powstawały z miejsc i już zbierały się do wysiadania, pomimo nadal świecącego się sygnału aby mieć zapięte pasy. Stewardessy dwoiły się aby przywołać ich do porządku, lecz bariera językowa była zbyt duża. Wtedy to do głowy przyszedł mi szatański plan i przechodzącej obok Simon szepnęłam na ucho – aby usiedli musisz po polsku powiedzieć „Kurwa Siadać!”. Wyobraźcie sobie teraz taką sytuację, gdy nagle ta śliczna dziewczyna krzyknęła – „Kurwa Siadać!” – dosłownie jakbym słyszała rodaczkę z Warszawskiej Pragi, ludzie widać z polska, bo zrozumieli doskonale, miny mieli lekko dziwnie zaskoczone ale grzecznie posiadali na miejscach. Wtem kilkoro osób zaczęło klaskać aby wyrazić aprobatę dla stewardessy za odwagę i determinację w działaniu. Ciekawe, czy gdy dziewczyny kolejny raz będą miały lot z Warszawy użyją tych magicznych słów, a może ktoś im wytłumaczy ich znaczenie. Nie wiem bo po szybkim spotkaniu w kafejce, kilku podpowiedziach jak poruszać się sprawnie po Paryżu i jaki bilet najlepiej kupić na komunikację miejską dziewczyn więcej nie spotkałam. Może i dobrze bo przy nich obudziło się moje męskie ja. Były śliczne, rozmowa nam się kleiła i było naprawdę swobodnie, jakbyśmy znały się od lat.

Korzystając z porad dziewczyn, kupiłam bilet i udałam się na kolej RER linia B jadącą do centrum Paryża gdzie można przesiąść się do metra. Gdybyście wybierali się na wycieczkę polecam bilet Paris Visite Pass. Koniecznie na wszystkie strefy a ilość dni jego ważności w zależności od potrzeb, ale jak pamiętam max było siedem dni. Z tym biletem można również kupić tańsze bilety do muzeum itp. Szybka przesiadka na stacji Gare du Nord w linie metra 2 na mapie wyglądała na prostą ale w rzeczywistości taka nie była.  Francuzi uwielbiają chyba rycie w ziemi, nie trzeba wychodzić wcale na powierzchnię aby dojechać w dowolne miejsce miasta. Okazało się że muszę przejściami podziemnymi przejść do stacji La Chapelle. Uwierzcie to istny labirynt, na dodatek czujesz się w nim jak mrówka w mrowisku. Pełno ludzi, mało powiedziane całe potoki ludzi idące w różnych kierunkach, komunikaty nadawane z radiowęzła oczywiście po francusku a jak kogoś chcesz zaczepić i zapytać o drogę to jesteś ignorowana jakbyś nie istniała. Choć nie powiem jak już się uda znaleźć osobę, która się zatrzyma i zechce rozmawiać po angielsku – chyba szybciej porozumiała bym się po polsku – to otrzymamy obszerne wyjaśnienia. W moim przypadku okazało się że ta stacja metra jest nad ziemią, cóż za zaskoczenie ale w końcu ją znalazłam. Trwało to z trzydzieści minut ale dzięki temu odkryłam jak się poruszać po metrze i na co zwracać uwagę aby trafić do celu. Szybka przejażdżka metrem naziemno-podziemnym przez kolejne cztery stacje i jestem na miejscu. Jeszcze tylko szybki spacerek i hotel. Na miejscu byłam około godziny 12:30. Szybko się odświeżyłam, poszłam na obiadek nie w hotelu tylko na plac Blanche. Fajne restauracyjki szkoda tylko że samotnie. Resztę dnia spędziłam na zwiedzaniu jak się okazuje przereklamowanych atrakcji turystycznych. Wracając do hotelu około 20:00 czułam duży niedosyt. Paryż mnie po prostu rozczarował. Gdzie ten romantyzm przedstawiany w filmach i literaturze? Zamiast tego zwykłe miasto, wszędzie pełno ludzi, a gdzie większa atrakcja turystyczna nachalni czarni handlujący pamiątkami – o dziwo mówiący po polsku i to nieźle. Co najśmieszniejsze nasi rodacy i słynne już „Kurwa ale tu ładnie”. Nawet gdybym była w dobrym towarzystwie to to miasto  nadal wydaje mi się przereklamowane.

Wieczór postanowiłam spędzić przed komputerem i nadrobić korespondencję ze znajomymi, co niektórzy są tak niecierpliwi że gdy nie odpisuję przez jeden dzień to się obrażają. Więc ok postanowione. Wyszłam jeszcze tylko do sklepiku niedaleko hotelu, gdzie mieli regionalne francuskie wina, wybór był na chybił trafił – jak się okazało całkiem dobry. Odpisałam na listy i wiadomości na zbiorniku itp. Z nudów postanowiłam przejrzeć jeszcze mój profil na ashemaletube. Bardzo się zdziwiłam widząc ostatnią wiadomość od nieznajomego – „jak będziesz we Francji to się odezwij”.  Czemu nie, odpisałam że jestem w Paryżu, że bardzo się nudzę a miasto jest do dupy. Długo nie czekałam na odpowiedź. Zapytał w którym miejscu jestem i czy mam ochotę spotkać się na niezobowiązujący spacer po Montmartre. Obiecał że pokaże mi romantyzm tego miasta i wyjaśni dlaczego czułam się taka zawiedziona. No ciekawe pomyślałam, ciekawość wzięła górę. Umówiliśmy się na 22:30, tak bym miała czas się przygotować. Powiedział że będzie czekał w lobby hotelowym. Ok wyszykowałam się najszybciej jak tylko mogłam, a że praktycznie zawsze jestem przygotowana, bo dbam o siebie wystarczyło się odświeżyć, zrobić make-up i ubrać w coś sexi.

W tym czasie w Polsce było już chłodno na dworze ale Paryż przywitał mnie super pogodą było naprawdę ciepło nawet wieczorem, zresztą gdy sprawdzałam prognozę pogody przed wyjazdem zapakowałam odpowiednie ciuchy aby nie być zaskoczona gdy zechcę wyjść en feme.

Oczywiście sexi bielizna, czarny gorsecik świetnie modelujący, koronkowe stringi, cieliste pończochy, czarna bluzeczka w czerwone kwiaty i czerwona mini, zwiewna podszyta tiulem rozszerzająca się ku dołowi w pasie wykończona czymś a’la szeroki pas ze sprzączką. Na koniec skórzana krótka kurtka i fajne materiałowe sandałki na koturnie wiązane na łydce. Szyk, wygoda i świeży wygląd. Trochę jak nastolatka ale przecież idę na randkę i to nie byle gdzie, bo w Paryżu.

Jadąc windą na dół zastanawiałam się z kim to ja się właściwie umówiłam. Przecież nawet nie widziałam jego zdjęcia ani też nie słyszałam głosu przez telefon. No nieźle prawdziwa randka w ciemno. Nawet nie wiecie jak bardzo w Ciemno:).

Rozejrzałam się w lobby nieśmiało, jak ja go znajdę, nagle za pleców usłyszałam zawołanie

-Alice! Alice! – odwróciłam się, w odległości około 5 metrów szedł w moją stronę czarny dobrze zbudowany facet w wieku około 40 lat, niewiele wyższy ode mnie, ubrany nieźle ale na luzie – dżinsy, koszula, kurtka i sportowe ale eleganckie buty. Dobrze przynajmniej będę pasowała do niego, ale czy musiał być akurat – czarny. Nie jestem rasistką ale trochę byłam zaskoczona. Podszedł do mnie przywitał się i przedstawił. Okazało się że na imię ma Jean. Mówił fajnie zaciąganym na francuski angielskim. Trochę czasu trwało zanim się przyzwyczaiłam do jego wymowy. Poszliśmy na obiecany przez Jean’a spacer.

Zabrał mnie na spacer przez plac Blanche i Pigalle. Wieczorem wszystko wyglądało całkowicie inaczej, jak zaczarowane. Małe knajpki nabrały uroku. Odpowiednie oświetlenie robi swoje. Na ulicy było również mniej ludzi, już nie trzeba było iść slalomem aby nie potrącić kogoś. Szliśmy powoli nie spiesząc się. Bulwar de Clichy to dwie jezdnie o przeciwnych kierunkach ruchu rozdzielone szerokim zielonym deptakiem. Idąc nim można obserwować spacerujące pary, ludzi siedzących na ławeczkach, naszych rodaków zbierających o dziwo nie na tanie wino ale na usługi pewnej kurtyzany co można było wywnioskować z ich głośnej rozmowy. Nawet nasze żule w Paryżu zmieniają obyczaje.

Było ciepło a całości dopełniał lekki wietrzyk. Trzymałam Jean’a pod ramię szliśmy lekko przytuleni do siebie. Było to konieczne aby móc się wzajemnie słyszeć, mimo późnej pory i mniejszej ilości ludzi nadal było dość gwarno. Szczególnie że ulice były opanowane przez wszędobylskie hałaśliwe skutery. Były zaparkowane praktycznie wszędzie. Jak się dowiedziałam w Paryżu a zwłaszcza w jego centrum samochód to zbędny luksus. Miejsc do parkowania jest bardzo mało a zaparkowane samochody stały gęsiego dotykając się zderzakami. Gdy zapytałam jak ma wyjechać ten ze środka Jean odpowiedział że musi się trochę porozpychać, czyli pchnąć do tyłu resztę, aż będzie mógł wyjechać. Z tego też powodu samochody są dość poobijane.

Fajnie było spacerować z facetem, który co chwila się nie rozgląda wokoło, jakby bał się że zaraz spotka go coś złego. Jean był całkowicie skupiony na mnie, czułam się doceniona, pytał co lubię, czym się interesuję, ale też opowiadał o sobie, taka normalna spokojna rozmowa. Gdy przechodziliśmy obok Moulin Rouge zapytał jaką lubię muzykę. Gdy odpowiedziałam że muzykę lat 80’tych nie mógł w to uwierzyć. No co czy to takie dziwne? Zapytał jeszcze czy lubię tańczyć. Gdy usłyszał że tak bez słowa złapał mnie za rękę i wręcz ciągnął za sobą. Przeszliśmy przez ulicę, już na czerwonym świetle. Gdy zaoponowałam usłyszałam że w Paryżu sygnalizacja świetlna nie jest po to aby nakazywać ale sugerować. Rzeczywiście coś w tym było, samochody nadal stały a ludzie przechodzili przez przejście. Weszliśmy w wąską uliczkę gdzie w bramie znajdował się pub. Wtedy Jean powiedział.

– Na pewno Ci się spodoba – był tak uradowany jakby znalazł jakiś skarb, a ja czułam że to ja nim jestem.

Weszliśmy do środka. Drzwi od wnętrza oddzielała wielka ciężka kotara. Ale za to w środku to był prawdziwy odjazd. Jakbym przeniosła się w czasie. Prawdziwy relikt przeszłości coś jak nasza Warszawska Adria. Nie było tłoku choć było sporo osób. Przy wejściu był bar w stylu lat 80-90, podświetlana podłoga po środku lokalu gdzie można było tańczyć na balkonie okalającym salę znajdowały się stoliki. Pełna kultura, bez tłoku i przepychanek. Jean poprosił o stolik dla dwojga. Kurtki zostawiliśmy w szatni przy wejściu. Kelner zaprowadził nas do stolika. Jean zamówił wino czerwone wytrawne, nie wiem jakie ale mi smakowało. Siedząc i popijając chwilę kontynuowaliśmy rozmowę. Wtedy to przyznał mi się że obserwuje mnie już od dawna. Niedawno był w Polsce i próbował się ze mną umówić. Ale jak to stwierdził szybciej dostał by się na audiencję do papieża. Choć jak to powiedział – rozumiem że do takiego anioła ustawia się kolejka.

Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na parkiet. Uwielbiam disco, ta muzyka jest taka lekka że gdy do niej tańczę to czuję się jak piórko, zapominam o całym świecie i jego troskach. Jean okazał się niezłym tancerzem. Poza tym przy nas pojawiło się jeszcze kilku ciekawych facetów ale to Jean był tym, który miał moje względy tego wieczoru. Gdy zagrali wolną balladę, przytuliłam się do niego, lekko pocałowałam w usta – miał olbrzymie wargi a jakie słodkie.

– Dzisiaj jesteś moim Jasiem, bo tak brzmi twoje imię po polsku – powiedziałam patrząc mu prosto w jego wielkie biało czarne oczy.

Tak przytuleni tańczyliśmy jeszcze chwilę, ale że ze mnie niespokojny duch chwyciłam Jaśka za rękę i powiedziałam – obiecałeś mi ciekawy spacer więc chodźmy dalej zwiedzać.

Jasiek poddał się mojej woli natychmiast. Bez słowa wyszliśmy znowu na miasto.

Uliczki Montmartre nocą robią wrażenie. Przyćmione światło latarni sprawia że można poczuć się jak w całkiem innym mieście. Późna pora i lekkie przymglenie powietrza po ciepłym dniu ujawniają prawdziwy urok Paryża. Dopiero teraz poczułam tą atmosferę przesączoną romantyzmem i zmysłowością. W cienkich uliczkach gdzieniegdzie spacerowały pary trzymające się za ręce. Idąc nieśpiesznie w bramie zobaczyłam pieszczącą się parę. Całkowicie im nie przeszkadzała widownia. Byli bardzo zajęci sobą nawzajem aby przejmować się nami. Obserwując to wszystko poczułam chęć na sex, długi, namiętny. Ale z poczynieniem pierwszego kroku ku spełnieniu zachcianki postanowiłam poczekać, aż Jasiek się zdecyduje na to pierwszy. Przecież chyba po to mnie zaczepił w internecie – mam nadzieję.

Spacerowaliśmy tak przytuleni do siebie. Jasiek obejmował mnie ramieniem trzymając dłoń na moich biodrach. Był aż nadto grzeczny, żadnych gestów zaczepnych, żadnego głaskania choćby po pośladkach, po prostu nic. Przechodząc przez park poniżej Sacre Coeur zauważyłam stojącą lekko na uboczu ławeczkę. Wyrwałam się z objęć Jaśka i trzymając go za rękę kazałam mu usiąść. Sama usiadłam na jego kolana zarzucając mu ręce na szyję. Popatrzyłam mu w oczy i pierwsza zaczęłam namiętnie całować. Dopiero teraz poczułam jego dłoń gładzącą moje nogi. W miarę upływu czasu Jasiek stawał się coraz bardziej odważny i namiętny. Jego dłonie wędrowały po moich nogach, zapuszczały się pod spódniczkę, muskały pośladki. Wtedy poczułam jego wielkiego kutasa rozpierającego mu spodnie. Był naprawdę duży. Bez zastanowienia rozsunęłam mu rozporek aby się dobrać do tej sterczącej maczugi, lecz nagle chwycił mnie za rękę i powiedział podnieconym głosem

– Nie teraz i nie tutaj. Mam wobec Ciebie inne plany, ale czekałem aż sytuacja stanie się jasna i klarowna. Nie chciałem Cię namawiać, ale teraz wiem że jesteś chętna na dobrą zabawę.

To powiedziawszy pomógł mi wstać, i zaczął poprawiać ubranie. Stałam trochę wryta bo jeszcze nie przytrafiło mi się aby to facet odmówił mi pieszczot – i to w takim momencie.

– Więc co proponujesz?

– Zaufasz mi, obiecuję że będziesz bezpieczna – ale naprawdę musisz mi zaufać.

Nie ukrywam trochę się przestraszyłam bo pytanie o zaufanie i deklaracja bezpieczeństwa nie zawsze oznaczają że nie będę żałowała pochopnie podjętej decyzji.

– Zabiorę Cię w pewne miejsce lecz nie możesz wiedzieć gdzie ono jest, będzie tam kilkoro ludzi, gwarantuję dobrą zabawę, dużo sexu i możliwość zawarcia nowych ciekawych znajomości. Zadzwonię po kierowcę który nas tam zabierze ale najpierw będę musiał zasłonić Ci oczy przepaską. Co ty na to?

– OK, tylko naprawdę liczę że będziesz się mną opiekował i nigdzie mnie nie zostawisz samej oraz odstawisz mnie całą i zdrową do hotelu!

– Nie martw się będzie dobra zabawa tylko trochę tajemnicza na początku, obiecuję że nie będziesz żałowała przecież do odważnych świat należy. – To mówiąc wyjął z kieszeni aksamitną przepaskę na oczy i zadzwonił po samochód. Usiedliśmy na ławeczce, Jasiek uparł się na tą przepaskę i postanowił mi ją założyć już teraz zanim podjedzie auto.

– Zrozum to dla Twojego bezpieczeństwa jak i też dla zapewnienia dyskrecji moim przyjaciołom którzy pragnęli by Cię bliżej poznać.

– Jak blisko? – zapytałam zaniepokojona.

– Bardzo blisko, lubisz sex w większym gronie?

– Lubię ale pod warunkiem że wiem co mnie czeka, a tu same niespodzianki na dodatek mam zasłonięte oczy a Ciebie spotkałam dopiero dziś i jak mam Ci zaufać.

– Wspólnie ze znajomymi z bardzo doborowego towarzystwa stworzyliśmy klub. Razem przeżywamy przygody na które żaden z nas by się nie odważył samotnie lub też nie miał by do tego okazji. Wymyślamy dla nas różne wyzwania z których żaden z nas nie może się wycofać. Staramy się przeżywać więcej niż normalni szarzy zjadacze chleba. Niedawno podczas niejawnego składania propozycji pojawił się pomysł aby uprawiać sex z ładną kobiecą transetką. Do tej pory robiliśmy to już w przeróżnych konfiguracjach ale zawsze z kobietami. Nie ukrywam że to ja złożyłem taką propozycję mając na myśli Ciebie. Zgłosiłem się też na ochotnika aby przyprowadzić takową osobę. Wybór padł na Ciebie zanim jeszcze koledzy zgodzili się na to wyzwanie. Gdy tylko zobaczyłem twoje fotki w necie od razu wiedziałem że chcę tylko Ciebie.

– I co!? Od razu chcesz oddać mnie kolegom?

– Nie tak od razu oddać, sama zobaczysz. Będzie bardzo kameralnie a ja będę zawsze przy tobie. Przepaskę zdejmiemy gdy będziemy już w całym gronie i koledzy zaakceptują Cię. Choć gdy zobaczyli Twoje fotki wyrazili jednogłośnie aprobatę. Wszyscy są zdeklarowanymi hetero ale ja wiem, że w każdym facecie jest uśpione pragnienie przynajmniej od czasu do czasu skosztowania sexu z osobą tej samej płci a najlepiej z taką jak Ty, kobietą z niespodzianką. Wszyscy też odnieśliśmy w życiu sukcesy biznesowe, niektórzy są osobami publicznymi, więc teraz zapewne zrozumiesz konieczność przepaski. Nie chcemy naruszać naszego wizerunku, na który większość z nas ciężko pracowała. Dlatego też zanim zdejmiemy Ci przepaskę z oczu koledzy wyjaśnią Ci wszystkie zasady jeżeli się na nie zgodzisz dopiero będzie zdjęta.

– A jak się nie zgodzę?

– To odstawię Cię w to samo miejsce i będziemy mogli kontynuować nasz spacer.

W tej chwili podjechał samochód, tak wywnioskowałam po odgłosach, ktoś z niego wysiadł i rozmawiał z Jaśkiem przez chwilę. Nie wiem o czym rozmawiali bo rozmowa toczyła się po francusku ale z tonu głosu rozmówcy Jaśka można było wywnioskować że jest zadowolony.

– Więc jak jedziemy, chyba że chcesz się jeszcze wycofać?

– Dobrze więc, jedziemy. Odpowiedziałam wstając z ławeczki. W tej chwili moją dłoń pochwycił Jasiek i pomógł mi wsiąść do samochodu. Wnioskuję że była to limuzyna dość duża bo siedząc nie dotykałam nogami fotela przede mną. Siedzenia skórzane a w powietrzu unosił się przyjemny zapach, zapach nowej przygody. Prawdopodobnie Jasiek siedział tuż obok mnie czułam jego dotyk na mojej dłoni, ale czułam też że jest z nami ktoś jeszcze i to nie była to osoba z którą rozmawiał wcześniej Jasiek. Panowała trochę niezręczna cisza. Auto jechało nie za szybko już przez dłuższy czas gdy okazało się że moja intuicja się nie myliła. W samochodzie był jeszcze ktoś, i właśnie zaczął mnie dotykać a raczej delikatnie głaskać w okolicy kostek u nóg. Wiem że nie był to Jasiek gdyż cały czas siedziałam oparta o jego ramię więc na pewno by nie sięgnął tak daleko. Tajemniczy osobnik zaczął pozwalać sobie na coraz to więcej. Delikatne muśnięcia palcami zaczęłam czuć coraz to wyżej. Łydki, kolana i uda. Przyjemne łaskotanie po wewnętrznej stronie ud. Zaczęło mnie to bardzo podniecać, czułam dreszcze od tych pieszczot ale nadal panowała cisza. Postanowiłam nieco zachęcić mojego nieznajomego pieściciela i lekko rozłożyłam nogi. Zrozumiał mój sygnał i wtedy poczułam jak zaczyna mnie całować po nogach. Pocałunki były niespieszne delikatne i przyjemne, przesuwały się coraz wyżej i połączone były z dalszymi pieszczotami dłońmi. Tajemniczy gość dotarł już na wysokość moich ud i zaczął podciągać coraz wyżej moją spódniczkę. Pomogłam mu, zsunęłam się trochę bardziej tak by mój tyłeczek oparł się na skraju siedzenia i rozłożyłam nogi już szeroko podnosząc falbanki spódniczki w górę. Okazało się że była to dobra decyzja, dłonie nieznajomego wśliznęły się po moich nogach na moje biodra w poszukiwaniu możliwości zdjęcia mi majteczek. Uniosłam się lekko i majteczki wprawnym ruchem zostały mi zdjęte. Wtedy to rozpoczęły się przemiłe pieszczoty. Pocałunki po udach przeszły w okolicę mojej niespodzianki, jak się pewnie już domyślacie stojącej na baczność. Całował mnie tak namiętnie że mogłam już się mu oddać całkowicie. Chwycił mnie za nogi, złączył je razem i położył na kolanach Jaśka. W ten sposób odsłonił sobie moją dziureczkę. Pieścił ją językiem długo i namiętnie jakby chciał mnie zjeść. Jednocześnie jedną ręką głaskał moją niespodziankę a palce drugiej penetrowały mój otworek. Było bardzo przyjemnie, lecz wtedy samochód się zatrzymał i nieznajomy gdzieś zniknął.

– Wysiadamy! – usłyszałam głos Jaśka, który pomógł mi wysiąść i poprawić ubranie, właściwie to on je poprawiał bo ja niczego nie widziałam. Nie wiem gdzie byliśmy ale na pewno nie w mieście, panowała cisza jak gdzieś na wsi i ten zapach świeżego powietrza był bardzo rześki.

Jasiek prowadził mnie za rękę dając wskazówki typu – uwaga stopień! Lecz gdy się potknęłam jednym sprawnym ruchem chwycił mnie na ręce. Złapałam go za szyję i wyszeptałam do ucha – dziękuję Jasiu. Dostał też całusa w szyję co najwyraźniej sprawiło mu przyjemność. Weszliśmy do sali pełnej ludzi sądząc po odgłosach. Widocznie nas zauważono, gdyż odgłosy rozmów nagle umilkły. Jasiek postawił mnie na podłodze. Czułam na sobie wzrok lecz nie widziałam nikogo, dla mnie było ciemno gdyż opaska doskonale spełniała swoje zadanie. Słyszałam tylko głos Jaśka który oddalił się ode mnie ale nie wiem co mówił. Przez chwilę znowu zrobiło się gwarno. Wyraźnie czułam że rozmawiają o mnie, przechodzą obok, oglądają – pewnie oceniają. Nagle ktoś zwrócił się do mnie po angielsku, bez akcentu jego głos brzmiał jak głos lektora czysty i jakże angielski w dosłownym słowa znaczeniu, typowy anglik.

– Czy obiecujesz że zachowasz dla siebie wszystko co się tu wydarzy i nie ujawnisz naszej grupy ani żadnego z nas z osobna i nie wykorzystasz tego przeciwko nam?

– Tak, obiecuję – odparłam bez zastanowienia.

– Więc jeszcze zapytam, czy chcesz dobrowolnie uprawiać z nami nieskrępowany sex, sex bez zabezpieczenia z obustronną możliwością spuszczania się w dowolnym momencie?

– Tak, chcę. Zgodziłam się, niech dzieje się co chce, po dawce pieszczot z samochodu miałam wielką ochotę na więcej. W tym momencie Jasiek zdjął mi opaskę. Moim oczom ukazał się widok sali, ja stałam pośrodku przy wielkim łóżku a naokoło stało może z piętnastu mężczyzn w różnym wieku. Wszyscy ubrani wieczorowo, zadbani o sportowych sylwetkach nic tylko się im oddać.

5 odpowiedzi na “Opowiadania Alicji Nowak (18+) – O północy w Paryżu (część 1)”

  1. Ala, jestem pod ogromnym wrażeniem 😮
    Czytałam opowiadanie i praktycznie czułam jakbym tam była, coś niesamowitego. Z niecierpliwością czekam na drugą część 😊

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *