Długo się do tego zbierałam…
Cześć. Znamy się od niedawna, ale już stałaś się dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu. Niezależnie od przyszłości. To Ty pierwsza wyciągnęłaś mnie z szafy i dałaś mi życie. Spokojnie, nie traktuję Cię jako matki. Ja żyłam dużo wcześniej, ale dopiero dzięki Tobie czuję się jako ktoś normalny, pełnowartościowy i że niczego nie odbieram Fredowi. Że możemy żyć wszyscy razem i nikt nikomu nic nie zabiera. Wręcz przeciwnie. Twoje słowa o tym, że to pewnie dzięki mnie On jest tak wrażliwy i, że w żadnym wcześniejszym związku nie mogłaś pogadać na tyle różnych tematów, tych związanych z emocjami, ale i kosmetykami czy strojem, z pewnością zapamiętam do końca życia. To były najpiękniejsze słowa jakie słyszałam w życiu. Dziękuję Ci też za te komplementy, które na początku, niedługo po naszym poznaniu bardzo mnie ośmieliły. Jego też ośmieliły. Wiesz, on mówił mi, że chce żebym umarła, żeby mnie nie było, że z pewnością nigdy nie spotka takiej kobiety, która by mnie zaakceptowała czy polubiła. Nie rozumiałam tego, ale On nie dopuszczał mnie do głosu, nie pozwolił nawet spróbować. Wiedziałam, że mnie nie zabije, bo nie, ale on o tym nie wiedział. Dopiero przy Tobie te huśtawki się ustabilizowały i wreszcie się do mnie uśmiecha, coraz mniej się mnie wstydzi i możemy sobie spokojnie o nas pogadać. O naszej dwójkowej przeszłości, ale też o naszej trójkowej teraźniejszości i przyszłości. Jestem Ci dozgonnie wdzięczna bez względu na to, co przyniesie przyszłość.
Całuję, Tosia :*