TOSIA

Lecz czyj był to krzyk? Wydawało się, że wydał go Fred, ale ton i wysokość głosu wskazywały raczej na przedstawicielkę płci żeńskiej. Ponad wszelką wątpliwość Ginger jednak wówczas milczała. Któż więc to był!? Skonfundowani Ginger i Fred spojrzeli po sobie i zaczęli nasłuchiwać. Z odmętów ciszy usłyszeli ten sam głos, który postanowił przepuścić mocne, nie znoszące sprzeciwu i nie dające się już zagłuszyć, uderzenie. 
- Do cholery jasnej! Czy dacie mi wreszcie dojść do głosu? - wprawdzie Ginger i Fred byli mocno wstawieni i mogli te omamy zrzucić na karb wypitego alkoholu, późnej pory, stresu i Bóg jeden wie czego jeszcze, ale głos, który słyszeli był tak rzeczywisty, że przypadek wspólnej halucynacji zdawał się być znacznie mniej prawdopodobny od wystąpienia wszelkich innych paranormalnych zjawisk.
- No już, dwa głębokie oddechy, szklanka wody i wracamy na ziemię - głos odezwał się ponownie i tym razem obojgu udało się go zlokalizować. Co prawda wcale ich to nie uspokoiło i trwali w dalszym zdumieniu, ale teraz przynajmniej byli już chociaż przekonani, że ów nieznajomy głos wydobywał się jakby… z Freda. „Jakby” było doskonale pasującym słowem podsumowującym ich obserwację. Nigdy nie słyszeli o czymś podobnym. Gawędy o brzuchomówcach czy opętaniu już dawno włożyli na półkę z napisem: cyrkowa ściema, ale coraz bardziej dochodzili do przekonania, że być może uczynili to zbyt pochopnie. Ginger zaczęła ratować resztki racjonalnych myśli, które gdzieś jeszcze kryły się w jej głowie i gwałtownie zaatakowała Freda: - Fred! Przestań sobie robić jaja! - znała jego aktorskie talenty więc uznała, że to być może jeden z jego nowych trików. Z pewnością chciała, aby tak było i tym razem, bo lepsze jest znane głupstwo niż tajemnicze i nieznajome „z archiwum X”.   
Fred rozdziawił gębę i bał się cokolwiek powiedzieć. Bał się wprawić w drżenie swoje… a może już nie swoje, a obce, przejęte przez jakąś obcą siłę, struny głosowe i wtedy właśnie usłyszał…
- No mów! - słowa padły ze zdwojoną siłą. Ginger i tajemniczy głos, jakby na umówiony znak- sygnał dokonali pełnej synchronizacji, aby ośmielić i zmusić Freda do gadania, jakby to on był winnym kreatorem całej tej sytuacji. 
- Ja… - niepewnie zaczął Fred. - Ja… ja… nie robię sobie jaj. Ten głos chyba naprawdę pochodzi ze mnie, ale nie ja wprawiam go w ruch. On nie jest z moich myśli. Ja… Ginger!
Ginger zauważyła jego prawdziwe przerażenie i tym razem zupełnie zmieniła taktykę: - Spokojnie, kochany, tylko spokojnie, wszystko będzie dobrze. - zrobiło jej się żal Freda, w końcu kochała go najmocniej na świecie, a ten, okazuje się, najwyraźniej cierpi na jakąś psychiczną dolegliwość.
- Pamiętaj, przez wszystko przejdziemy razem, a teraz może… pozwól temu głosowi przemówić? - sama była zdumiona swoją biegłością w tematach paranormalnych, ale sugerowane działanie wydało jej się w tamtej chwili najbardziej naturalnym i racjonalnym pomysłem. Fred wziął głęboki oddech i postarał się nie robić nic. Ale tak mocno nie robić nic, żeby zostawić możliwie dużo miejsca dla tej obcej osoby, którą najwyraźniej wbrew sobie gościł w przestrzeniach swojego ciała. Najwyraźniej jego intuicyjne działanie było równie trafne jak i pomysł Ginger, bo po krótkiej chwili ciszy, głos znów się odezwał. Tym razem znacznie spokojniej: - Przepraszam was za ten wybuch i brak jakichkolwiek wyjaśnień. Jest mi za to niezmiernie wstyd, ale jak zaraz wszystko wam opowiem to sądzę, że mnie zrozumiecie.
Oboje… a może właściwie troje? usiedli, złapali się za ręce i w pełnym napięciu oczekiwali na nadchodzące wyjaśnienia, które mogły być decydujące dla ich wspólnej przyszłości.   
- Zacznę od tego, że mam na imię Tosia i nie przybywam wcale z odległej galaktyki, ani nie jestem demonem, który opanował ciało i umysł Freda. Przybywam… w pokoju.
Tosia, wykorzystując dłoń Freda, pokazała, za pośrednictwem wskazującego i środkowego palca, podkreślający jej słowa, znak pokoju. Dzięki temu, że, dotychczas zwyczajna i klasyczna jak na polskie standardy para, zdążyła już co nieco przywyknąć do absurdalności całej sytuacji, zarówno słowa jak i gest Tosi miał dla nich bardzo uspokajający wpływ. Mimo to, nadal byli oszołomieni i mimochodem, powoli, w milczeniu, odpowiedzieli jej tym samym gestem, co z boku musiało wyglądać co najmniej komicznie.  
- Ja tak naprawdę żyję w nim od zawsze. - powiedziała „obca”.
- Jezus Maria! Fred chce zmienić płeć i stąd cała ta akcja!? - Ginger nie potrafiła się opanować, aby nie zrzucić z siebie swojej detektywistycznej dedukcji. 
- Po pierwsze to płci się nie zmienia, a się ją koryguje - zaczęła nieco nauczycielskim tonem Tosia - a po drugie to on wcale nie chce tego robić. Ja też nie chcę, aby on to zrobił, ale dojrzałam do tego, aby wreszcie być obecną na zewnątrz. Dosyć mam już siedzenia w szafie i ukrywania się przed światem.
Ginger starała się wszystko sobie poukładać w głowie i w międzyczasie odruchowo spojrzała na Freda, który był jakby mniej obecny. Początkowo dla Ginger było to, o ironio! naturalne. W końcu teraz przemawia przez niego ktoś inny. Ale Tosia szybko to zauważyła, a że najwyraźniej była bystrą osóbką, to wywołała Freda do odpowiedzi: - Mleko się wylało, Fred. Możesz włączyć się do dyskusji. 
Ginger miała poczucie, że klocki, które jakkolwiek poukładały się jej w głowie, ktoś nagle brutalnie zburzył. To Fred o niej wiedział i… ukrywał Tosię w sobie? Nawet nie wiedziała, co powiedzieć więc zająknęła się jedynie i wtedy zabrzmiał poważny, ale również spokojny głos Freda.
- Tak, to prawda. Od zawsze przeczuwałem, że jest we mnie ktoś jeszcze. Ktoś kto czasem dopomina się o swoją przestrzeń, ale zrzucałem to na jakieś zaburzenie, z którym muszę sobie poradzić, ukryć to, zniszczyć, unicestwić… - Fred dosyć mocno rozpędził się w negatywnych i mocnych słowach, co wywołało łzy w oczach Tosi czyli ostatecznie w jego własnych. Zauważyła to Ginger i zainterweniowała: 
- Stop, Fred! Stop! Dlaczego chciałeś to zrobić? Dlaczego to robiłeś?
Fred odetchnął ciężko, a następnie zebrał się w sobie i z wielkim bólem i wyrzutami sumienia zaczął nerwowo tłumaczyć: - Bo to było dziwne, inne. Bałem się tego. Ona była we mnie od dawna, a ja bałem się, że kiedy tylko uśpi moją czujność to przejmie nade mną kontrolę i to Fred odejdzie w odstawkę, zostanie wtrącony do lochu…
- Czyli lepiej było trzymać w lochu tę drugą osobę? - ironicznie wtrąciła Tosia.
- Znacie tę bajkę o lisie i koźle Mickiewicza? - nie pierwszy raz Fred próbował ukryć siebie i swoje życie za literackimi odniesieniami.
- I to ja miałam być tą złą lisicą? - zapytała Tosia.- Możliwe. Skąd miałem wiedzieć? Nie znałem cię za dobrze.- To może wypadało ją poznać? - wtrąciła się Ginger, choć początkowo nie chciała ingerować w ich rozmowę.
- Próbowałem, ale jednak strach był większy. Uwierzcie, chciałem żyć normalnie, jak każdy facet, a nie dzielić się sobą, swoim ciałem, swoim umysłem, swoim wszystkim z  jakąś dziewczyną, kobietą, która…
- A na czym polegały te próby? - zapytała Ginger.
- Na tym, że czasem pozwolił mi na chwilę wyjść na zewnątrz i zaspokoić swoją potrzebę relacji seksualnej z kobietą! - wykrzyczała Tosia pełna gniewu.
W głowie Ginger znów klocki zaczęły tworzyć spójną układankę. 
- Więc to stąd jego problemy łóżkowe! - pomyślała. Jednak chciała się upewnić więc postanowiła trochę podrążyć: - A często się tak… spotykaliście?
Tosia spojrzała na Ginger, a następnie opuściła wzrok: - Dosyć często. Przepraszam, to nie miało być wymierzone w ciebie. Bardzo cię polubiłam i liczyłam, że w końcu Fred zdobędzie się na odwagę i w jakiś sposób nas sobie przedstawi. Albo, że któregoś razu tak się zapomni, że go nakryjesz i będzie zmuszony ci o mnie powiedzieć, ale jak widać sama musiałam to na siebie wziąć. - A nie mogłaś po prostu zniknąć!? - zaatakował niespodziewanie Fred, czym oszołomił zarówno Ginger jak i Tosię, która tym razem nie zareagowała łzami, a wręcz przeciwnie: pewnością siebie oraz dumą tak charakterystyczną dla buntujących się nastolatek: - Nie, nie mogłam. Jestem, chcesz czy nie chcesz, częścią ciebie i nie możesz jej, jak już powinieneś się zorientować, uśmiercić. Przykro mi, wiem, że wolałbyś, aby to było możliwe, ale tak nie jest. Wyobraź sobie, że ja też wolałabym mieć swoje, niezależne od nikogo ciało, ale tak się nie da. Na pocieszenie mogę wam powiedzieć, że jeśli dobrze się poznamy i zgramy się to może być z nas super trio, a ja swoją, już nie ukrywaną, obecnością dodam do waszego życia wiele kolorytu i pozytywu. 
Zdecydowana tyrada wlała w serce Freda odrobinę nadziei, zaś Ginger coraz bardziej zaczęła lubić nowo poznaną osóbkę i z pełnym ciepła głosem zwróciła się do obojga:
- Kochani, myślę, że przeżyliśmy wszyscy wystarczająco dużo emocji jak na jeden wieczór, a w związku z tym, że czeka nas mnóstwo wspólnego czasu, to proponuję byśmy położyli się spać i jutro wrócili do rozmowy.
Fred i Tosia, wreszcie zgodni ze sobą, przystali na propozycję Ginger, która wówczas, z naturalną dla siebie czułością dobrej i troskliwej osoby, zapytała Tosię o to czy coś może dla niej jeszcze tego wieczoru zrobić. Tosia momentalnie się zarumieniła i wzruszyła. Chyba nigdy przedtem nie doświadczyła tak mocnego uznania jej podmiotowośc  i. Na jej twarzy, która technicznie rzecz ujmując, nadal była twarzą Freda, ale już jakby delikatniejsza, o odrobinę innym, łagodniejszym obliczu, pojawił się szczery, niewymuszony uśmiech połączony ze wzruszeniem. Po czym rzekła: - Chciałabym założyć do spania tę śliczną halkę i pończochy… - Fred był w szoku i oczekiwał reakcji Ginger, dla której zgoda była tak naturalna i tak prędka, że nikt nie zdążył wyczuć choć namiastki niezręczności. W jednej chwili zdjęła z siebie halkę i pończochy, podała ją Tosi i rzekła do Freda: - No, mój drogi, chyba po tak długim czasie jesteś jej coś winien i nie będziesz oponować.
Zakłopotany Fred nie potrafił się sprzeciwić i momentalnie rozebrał się, a następnie włożył to, co wcześniej, już z wiadomego powodu, było jego obiektem podniecenia i dlaczego tak uwielbiał, gdy Ginger miała to na sobie. Początkowo czuł się niekomfortowo, ale przełamała to Ginger, która z uznaniem pełnym szczerości powiedziała: - Ślicznie wyglądasz! Poza tym zawsze podobały mi się twoje zgrabne nogi, kochanie, ale teraz na dodatek wiem, że wprost zostały stworzone do tego by były na nich pończochy! - mrugnęła okiem do Tosi, która tylko zachichotała jak malutka dziewczynka, której ktoś powiedział niespodziewany komplement. Kiedy tylko zmęczeni od nadmiaru wrażeń i alkoholu położyli się w łóżku i zgasili światło, Tosia zbliżyła swoje usta do ucha Ginger i wyszeptała: - Dziękuję ci. - tylko tyle i aż tyle. Po policzku Ginger spłynęła łza. Tosia też nie uchroniła się od wzruszenia. Nawet Fred, który zazwyczaj hamował zbyt wielkie okazywanie uczuć, gdyż nauczony był, że męski świat jest twardy i nie przystoi mu słabość, uronił łzę. Był to nowy początek czegoś zupełnie innego, ale żadne z nich nawet nie przeczuwało dokąd jeszcze ich to zawiedzie.

8 odpowiedzi na “POWIEŚĆ ROZDZIAŁ DRUGI”

  1. Hej Wam nie wiem skąd co jak ale kocham czytać Wasze wpisy jest w nich z 99% moich przeżyć <3 zazdro mam hihi ponieważ miałam tę drugą która akceptowała Jego i Ją więc mogłam liznąć co nie co tej Magi :** Zing zdarza się tylko raz pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy <3 :*

  2. Długo zwlekałam z przeczytaniem tej powieści… bo wiecie, zawsze jest coś dookoła… w końcu usiadłam, przeczytałam od dechy do dechy, i się rozbeczałam 🙂 serio, bo to tak jakby ktoś w zasadzie obcy, pisał jakiś kawałek mojej historii, nawet rzekłabym kawałek mojej teraźniejszości 🙂 Sytuacje, emocje, zachowania, co każdemu z naszej trójki siedzi w głowie? już nie para, to trio… Prowadzę pamiętnik, i chciałam też wspomnieć jak to u mnie było, ale już nie muszę, bo Tośka mi wszystko z ust wyjęła 🙂 Cudownie to się czyta…. i am looking forward for the new episodes :*
    eM

    1. Och Kochana!!!! Miód i tony lukru na nasze serca :* Mamy ogromną nadzieję, że dalsze rozdziały sprostają wyobrażeniom i będą powodem jeszcze wielu wzruszeń i refleksji!!! Dziękujemy za Twoje słowa :*

  3. Super 🙂 Bardzo mi się podoba ta forma 🙂 Zastanawiałam się kiedy, jak i w jaki sposób pojawi się Tosia – zwłaszcza zas jak to zrobicie w powieści. Liczyłam na coś fajnego…. i nie zawiodłam się – efekt super. Nie odnoszę się do treści, bo to oczywiste, ale forma – bardzo mi się podoba 🙂

    1. Bardzo się cieszymy! 🙂 Mamy nadzieję, że dalszy rozwój będzie równie satysfakcjonujący i może nawet jeszcze bardziej zaskakujący! A pomysły szaleją! Oby czas pozwolił wszystko właściwie przeprowadzić, bez dróg na skróty 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *