Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet wszystkim naszym damskim, kobiecym, dziewczyńskim pierwiastkom!!! A w tym szczególnym dniu Tosia chce się z Wami podzielić esejem, który napisała na konkurs Vogue. Nagrody nie ma, ale motywacja do napisania była, oto efekt:

Moda i tożsamość. Co to znaczy, że poprzez ubiór możemy wyrazić siebie?

Kropla uzdrawiającego płynu dla tych, co jeszcze się boją.

Kołyska. Szafa. Kłódka.
Ciekawość. Ekstaza. Negacja.
Cherubin. Człowiek. Szatan.
Tożsamość? JA. Norma.
Moda. Moda! Moda…
Moje. Żeńskie? Męskie…

Należałoby w ogóle zacząć od tego: czym jest tożsamość? Z jednej strony jest to świadome JA przetwarzające informacje padające w około w różnym czasie. JA sklejające wszystko w jedną sensowną całość – akceptowalną całość. Lecz bez puszczenia tej kurczowo trzymanej barierki społecznej trudno zanurzyć się w siebie, w głąb i z oceanu prawdziwego JA wyłowić coś więcej. Coś, co się wypiera, coś co uwiera, coś co społeczeństwo i otoczenie: śmieszy, tumani, przestrasza. Ale bez tego nie ma NIC. Nie ma tożsamości (albo raczej jest fałszywa). Nie ma szczęścia (ewentualnie  jest doraźna radocha). Nie ma prawdy (są najwyżej półprawdy). Dlatego trzeba wyjść na spotkanie swojego prawdziwego JA. Z odwagą stanąć przed lustrem i zobaczyć nieskrywaną niczym własną TOŻSAMOŚĆ. Trudno ją poznać, gdy chowa się ją po szafach, piwnicach i przeróżnych zakamarkach. Przez wiele lat dojrzewania nie dopuszcza się jej do głosu, a ona niemym krzykiem błaga o uwzględnienie. Narzucana forma, narzucane myślenie, narzucony punkt startu, trwania i końca. 

(ileż to takich historii poznałem przez moją inność, mój queer)

Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale czasem, gdzieś w prześwitach, gdzieś przypadkiem, przy odpowiednim układzie planet, ich konstelacji, pojawi się ta kropla, która początkiem swoim, prawie niezauważalnym, zacznie czynić PRZEŁOM. Kropla wykuwająca skałę. Wykuwająca ZMIANĘ. Pokazująca odwagę i to w jaki sposób taka drobina może stawić czoła całym społeczeństwom, kulturom, tradycjom i konstruktom. Przezroczysta kropla, cierpliwa kropla zaczyna działać i potem już nie ma odwrotu. Zauważysz ją dopiero wtedy, gdy patrzysz na świat z wysokości szpilek. Musisz zanegować swoje przeszłe myślenie budowane przez wiele lat pod dyktando ZEWNĘTRZA, by wejść do WNĘTRZA, odkrywać je i na końcu ZADOŚĆ – MU – UCZYNIAĆ. 

Tkanina – przedmiot – ciuch. Próżność i fasada. A co jeśli może się w tym kryć coś więcej? Jeśli to właśnie ten ciuszek, ta pończocha, ten welur są tą właśnie kroplą? Co jeśli ten detal, ta pierdoła niepogłębiona i nieuświęcona, ta niepoważna rzecz jest impulsem, zapalnikiem do czegoś znacznie większego? Co jeśli właśnie ta kropla zrobiła pęknięcie na dotąd idealnie przezroczystym szkle i wzbudziła refleksję i wołanie o pomoc? Jeśli stała się nowym i najprawdziwszym w świecie OTWARCIEM?

Nagle malutka kropelka staje się najwaleczniejszą wojowniczką, kapłanką niepokoju. I niedoceniona wcześniej zacznie podburzać i budzić uśpionych do rewolucji. Do myślenia, pisania, życia, a przede wszystkim – codzienności.
Wpierw powoduje, że zaczynasz rozumieć siebie. Następnie, a to już tylko mały krok, i zaczynasz rozumieć innych. Kawałeczek dalej jest zrozumienie świata i jego budowy. Oraz głośnej niezgody na to ostatnie. 

Męska perspektywa wobec kobiecego ubioru może być transgresyjna jeśli tylko zastąpi się oglądanie uczestnictwem. Jeśli ta męska perspektywa ubierze pończochy, krótką, obcisłą sukienkę, czółenka na wysokiej szpilce, na dokładnie ogoloną twarz nałoży makijaż, przyklei sztuczne rzęsy, na paznokcie u dłoni przyczepi tipsy, a do ukoronowania swojej postaci założy perukę z długimi blond włosami i spojrzy w lustro, zakrzyknie: WOW! Ale odbicie, jak wprost przeciwnie proporcjonalne echo, opowie mu o bólu stóp, niewygodzie, uważności wobec zwijania się, podwijania, o zmęczeniu twarzy, katordze przygotowań, utrudnieniach w swobodnym funkcjonowaniu, a wreszcie o upupieniu i zależności wobec innych, czy też o wrażeniu ciągłego obserwowania i oceniania, to wówczas owo zderzenie pozwoli wszystko połączyć w jedną całość. Ta całość, z wszystkimi jej plusami i minusami, sprowadzi się do jednego. Do CHĘCI. Ta męska perspektywa przestanie wymagać. Zacznie rozumieć. Ale ta męska perspektywa też zacznie wymagać zrozumienia. 

Przez… dzięki! swoim upodobaniom (jeszcze niedawno z pewnością nazwałbym to zboczeniem) poznałem wielu wspaniałych i interesujących ludzi, którzy eksplorują siebie, swoje wnętrze. Niektórzy wciąż się ukrywają i potajemnie podkradają właśnie te krople, o których było wcześniej, z garderób swoich matek, sióstr, ciotek, żon czy dziewczyn. Ale nie pozwalają tym kroplom robić własnej roboty. Co i rusz dają im życie, by za chwilę w poczuciu swojej urojonej „normalności”, osuszyć je. Ale są też tacy, co pozwalają swoim kroplom drążyć, prowokować, uwierać innych poprzez wlewaną im za kołnierz ożywczą wodę prawdy i bezkompromisowości. Bardzo ich cenię. Nie mam aż tyle odwagi. Robię, co mogę, bo wiem, znam ból i problematykę życia w szafie. Ale nie jestem jeszcze wystarczająco silny, aby z wypiętym push upem i podniesioną buzią ociekającą toną fluidu spojrzeć przed siebie i krzyknąć JA. 

Moda może zniewalać. Ale moda może też wyzwalać. Moda może wyzyskiwać, ale może też upominać się o wykluczonych. Moda może więcej niż początkowo się o niej myśli. Moda może być walczącą orędowniczką eksponowania własnej tożsamości. Może otwierać. Pokazywać innym drogę do odwagi. Może pokazywać innym: zobaczcie nie jesteście sami. Tak moda, z pozoru fasada i próżność, może mieć znaczenie głębsze i wartościowsze. Za taką odważną próżność można dostać od kogoś w fasadę. Ale można też dostać wdzięczność. Empatia i współodczuwanie są nie do przecenienia. 

Binarny podział w społeczeństwie, seksie, kulturze, tradycji. Binarny podział wraz z góry przypisanymi rolami: co męskie, a co żeńskie. Komu, co wolno nosić. Komu wolno płakać, a kto ma być zawsze twardy i silny. Kto ma otwierać drzwi, a kto rozkładać nogi.
A co jeśli to właśnie moda byłaby tą rewolucyjną siłą, która przełożyłaby się na inne dziedziny życia? Co gdyby wprowadziła MODĘ na wyjątkowość każdego JA, po drodze eliminując podział męskie-damskie, a zastępując go terminem MODA WŁASNA?

Thomas Bernhard napisał kiedyś, że jedną z niewielu rzeczy, w których jest naprawdę dobry, jest ubieranie się. Robi to codziennie więc doprowadził tę czynność do mistrzostwa. Kiedyś w pełni się zgadzałem z tą z pozoru zabawną obserwacją. Dziś sądzę, że nie jestem mistrzem ubierania się, bo nigdy dotąd nie nadawałem temu znaczenia, rangi i uwagi. Teraz myślę, że sztuka ubierania się może dla mnie stanowić wyzwanie i odpowiedzialność.

W końcu uwięzieni w schematach nie dostrzegają różnorodności. Mają zawężone pole wyboru. Ale wtedy, gdy tama pęka, mogę dołożyć swoją kropelkę, a okaże się, że krople, które od lat drążyły skałę, staną się powodzią, której żaden radykał już nie zatrzyma. Biblijny Potop miał być początkiem nowego, lepszego świata. Współczesny Potop może stać się tym samym, ale bez ofiar w ludziach (choć i tamten zdaje się być tylko symbolem). Ofiarą stanie się historia, tradycja i urojenia. Ofiarą, którą niektórzy woleliby ocalić nawet za cenę prawdziwych ofiar, które są składane codziennie na ołtarzu normalności na polskiej prowincji, w szkołach, instytucjach i dojmującej i kopiącej bezbronnego codzienności. 

Ale potop, o ile już się nie zaczął, to musicie wiedzieć, że tama już pęka. Już przelewa się woda wezbrana przez lata. Wspomagana przez potoki łez i cierpienia uderzy w pozornie silną konstrukcję urojonej tradycji oraz konserwatyzmu i dobije się do prawdy, do wolności i szczęśliwości. Tak powstanie nowe źródło i nowy początek. Z tego źródła będą mogły pić kolejne pokolenia.
Ale teraz najważniejsze jest to, by przez własną głupotę i zaślepienie, już u zarania, nie zatruć tego źródła. Aby piękna rewolucja, tudzież ewolucja, na którą anonimowe pokolenia pracowały latami, nie okazała się fałszywą kartą, cynicznym prorokiem i nastawioną na własne korzyści czarodziejką-kurtyzaną, która da powody do tego, by rewolucjoniści, ewolucjoniści i ci sprzyjający poczuli się oszukani i zaczęli szukać drogi powrotu do bezpiecznego, bo dobrze znanego, dawnego źródła. Jak wiele od nas zależy…

Tożsamość mody czy Modna tożsamość
Strach o jutro vs zemsta
Szlachetność w cierpieniu i rozpasanie w glorii
Wykuwanie wolności a zamykanie dróg
Górnolotne pobudki – odium triumfu

Moją siłę dała mi moja MIŁOŚĆ. I to z miłości właśnie – nie z nienawiści – wychodzi to, co najlepsze. COMING OUT – AKCEPTACJA i… odtąd żyjemy z moją Partnerką w utopii własnego domostwa. Wymieniamy się ciuchami. Ćwiczymy makijaż. Mieszamy role. Bawimy się życiem. Śmiejemy konwencjami. DRAG- LIFE- PERFORMANCE! W zaciszu domowym. Choć czasem za próg wyjrzymy. Choć czasem coś dalej… i dalej… lecz nie za daleko. Żyjemy sobie w naszym Edenie, ale też zdajemy sobie sprawę z tego, co się dzieje za płotem. Nie krzyczymy (jeszcze). Choć prowadzimy bloga, rozmawiamy z ludźmi. Staramy się działać rozsądnie. Wierzymy, że TO już niebawem. Staramy się być tymi kroplami, które cierpliwie drążą skałę.

Kiedyś wydrążą.

4 odpowiedzi na “Kropla drąży skałę – Dzień Kobiet!!!”

  1. WOW! A kiedy ten konkurs się odbył? Konkurs bez nagród? Pewnie już nagrody zostały rozdysponowane przez organizatorów zanim zostały wysłane pierwsze eseje… Ale Twój Kochana i tak jest najlepszy! Powinni go wydrukować w magazynie… i najlepiej przetłumaczyć go co najmniej na angielski 🙂 Czego nawet mogłabym się podjąć, skromnie powiedziawszy 🙂
    Buziaki
    MB

    1. Dziękuję Kochana :*** Mega mi miło! Konkurs roztrzygnięty. Było ponadtysiąc prac więc jurorki miały z czego wybierać 🙂 Na pewno przyszło sporo super tekstów!
      Jeśli chodzi o tłumaczenie to może spróbujemy z jednym tekstem dla zagranicznego Odbiorcy 🙂 ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *