Jestem tuż po lekturze książki Piotra Jaconia pt. „My, Trans” i szczerze zastanawiam się nad tym, co powinienem napisać. Chyba wpierw powinienem zwrócić uwagę na emocje, bo to one pojawiły się pierwsze. Ścisk w gardle, potoki łez i ogromne wzruszenie. Kiedy moja Partnerka spytała mnie: „co się stało?” trudno było mi wydusić z siebie jakiekolwiek słowa. Zawsze podobne opisy własnego stanu uważałem za niepotrzebną hiperbolę i egzaltację, ale rzeczywiście tym razem przyszło mi tego doświadczyć. Czułem ogromny ciężar, ale równocześnie przejmujące, wewnętrzne ciepło, gdyż słowa Bohaterów i Bohaterek książki „My, Trans” zapełniają całą gamę uczuć, które potrafią znaleźć się na jednym z biegunów, by za chwilę podążyć na ten przeciwległy. Tam nie ma miejsca na „bezpieczny środeczek” czy też na życie bez „wychylania się”. To też dobitnie uświadomiło mi, że ja, z pozycji bezpiecznej, z pozycji „bycia Tosią czasami”, powinienem starać się unikać tego środeczka i tego „nie wychylania się”. Chciałbym mówić odważnie i nie zgadzać się z krzywdzącymi słowami adresowanymi w kierunku Osób transpłciowych oraz innych wykluczanych, a nawet wyrażać swój otwarty protest wobec niewybrednych czy nawet niewinnych żartów, które niewinne są tylko z pozoru. Podczas lektury książki były momenty, w których wręcz chciałbym uderzyć w pysk Andrzeja Dudę czy Marka Jędraszewskiego za ich słowa o Osobach LGBTQ. Ale szybko zdawałem sobie sprawę, że prosta agresja nic nie zdziała. W związku z tym coraz więcej i coraz częściej zastanawiam się nad rozmaitymi działaniami oddolnymi, działaniami aktywistycznymi i artystycznymi, które będą choć trochę pozytywnie wpływać na temat Osób LGBTQ+ w Polsce. 

Kiedy ochłonąłem zacząłem się zastanawiać, co wywołało we mnie aż tak silne emocje. Bliskość tematu? W końcu spotkałem w swoim życiu sporo osób mierzących się z dysforią, odrzuceniem społecznym, rodzinnym i z wyzwaniami dotyczącymi coming outu i dokonania korekty płci. A może powodem było to, że te historie, rozmowy były ujęte w wyjątkowo wstrząsający sposób? Kunszt dziennikarski połączony z właściwymi rozmówcami i rozmówczyniami? Pewnie wszystko po trochu. Ale sądzę, że najbardziej wstrząsające było dla mnie to, że gdy czytam tragiczne i koszmarne wydarzenia związane z II Wojną Światową czy nawet oblężeniem Sarajewa, to mam do czynienia z pewną cezurą czasową. A ta książka, te historie dzieją się tak mocno tu i teraz. Tu i teraz w tej Polsce, z tym kościołem, z tymi rządzącymi, z tym prawem, tą niesprawiedliwością, takim społeczeństwem… No właśnie, jakim? Nieprzyjaznym? Niechętnym? Nietolerancyjnym? To tak jakby nic nie napisać. Ta wrogość wydaje się być bardzo mocno tkwiąca w naszym społeczeństwie, jest jakby zapisana w naszym kodzie DNA. „Nie ufaj obcym, innym” – hasło pite z mlekiem matki i czerpane z nauk ojca, pana i plebana. Odwieczne pragnienie nic nieznaczącej „normalności”. W kraju, w którym mówi się, że nic nie działa „normalnie”, niczego nie można „normalnie” załatwić nagle wzrasta w ludziach pragnienie „normalności”? Tak, tylko cudzym kosztem i w niewłaściwym kierunku. Ale skoro powstaje taka książka i ma wiele pochlebnych opinii i ludzie w około mówią o niej głośno i pozytywnie więc może jednak warto spojrzeć na przyszłość nieco optymistyczniej? I od tego właśnie odbić się i w tym właśnie znaleźć motywację do jakiegokolwiek działania, by było lepiej?

W rozmowach Piotra Jaconia „T” z ciągu liter LGBTQ+ przestaje być literką, a zaczyna być Osobami z własnym życiem, tożsamością, prawami i wrażliwością. Wrażliwością, która nieraz jest wystawiona na zbyt wielką próbę. Po lekturze niemożliwe, by te Osoby wciąż mogłyby się jawić komuś jako „ideologia” (choć wiem, że zapewne pan prezydent Andrzej Duda czy Marek Jędraszewski tego nie przeczytają, a powinni!). To ludzie poszukujący swojego miejsca w świecie, ludzie z problemami, chorobami, radościami, pasjami i prawem do poszukiwania i budowania własnego szczęścia. 

Ważnym aspektem książki „My, Trans” jest, jak dla mnie, włączenie do społeczności i zwrócenie uwagi na Osoby bliskie Osobom LGBTQ+. Na rodziców, dziadków, znajomych. Oni też potrzebują wsparcia, oni też mają do przejścia swoją trudną i często niespodziewaną drogę, podczas której warto im kibicować, ich zauważyć i jeśli trzeba – pomóc. Właśnie w ten sposób buduje się społeczność, więzi i siłę.

Pomyślałem sobie, że nie będę „recenzować” tej książki. Nie jestem recenzentem, a poza tym publikacji na jej temat ukazało się już bardzo dużo. To, co chciałbym Wam zaproponować to kupienie tej książki komuś na prezent (o ile sami już ją przeczytaliście). Może znajomym? Albo komuś z rodziny? Książka pisana przez popularnego dziennikarza na „popularny” temat nie wzbudzi w nikim podejrzeń, że „coś Wam dolega”, a może właśnie jej lektura skłoni kogoś, na czyim myśleniu, podejściu do świata i do tego właśnie tematu Wam zależy, do refleksji, a potem…? Nie chcę pisać za wszystkich, bo różnie bywa, ale jak dla mnie czytając te rozmowy trzeba mieć naprawdę grubą skórę, żeby choć trochę tego cierpienia i wołania o choć odrobinę czułego spojrzenia nie przedostało się do wnętrza, a potem? Potem ta kropla zacznie kiełkować i wyda na świat wątpliwość, a potem może jeszcze coś więcej? Zasadzić w kimś zalążek zmiany myślenia to już bardzo dużo i warto o tym pamiętać. Rewolucje są huczne i efektowne, ale prawdziwą robotę czyni się ewolucją. Niech kropla drąży skałę!

Szczerze, z całego serca, polecam książkę Piotra Jaconia „My, Trans”, gdyż przejmująco od strony emocjonalnej, rzetelnie od strony merytorycznej oraz błyskotliwie od strony fachu dziennikarskiego (kolejność rozmów jest zbudowana perfekcyjnie!) ukazuje temat, który nie może być dla nas obojętnym. Nie dziś. Życzyłbym nam, Polkom i Polakom, aby jak najwięcej Osób ją przeczytało. Wręcz uważam, że tego typu książki lub choć fragmenty powinny być lekturami, materiałem obowiązującym w programie szkolnym. Zamiast opasłych tomiszczy, które uczniów nudzą i są anachroniczne, a nieraz szkodliwe, chciałbym, aby młodzi ludzie od najmłodszych lat uwrażliwiali się wobec otoczenia i ludzi wśród, których żyją. Może to choć trochę, jako społeczeństwo, by nas zmieniło.

Dziękuję: Aldonie, Emilii, Annie, Mateuszowi, Pawłowi, Michaelowi, Wiktorowi, Tymoteuszowi, Feliksowi, Katarzynie, Joannie, Kasi, Maćkowi, ks. prof. Andrzejowi, Ewelinie, dr. Agnieszce, mec. Annie, Annie, Lalce, Mai i panu, Panie Piotrze oraz wszystkim Osobom, które dołożyły choć małą cegiełkę dla powstania tak ważnej książki, w tak właściwym czasie.  

A Was chciałbym zapytać czy ktoś z Was czytał już tę książkę? Albo może chciałby polecić inną? Zapraszamy do dyskusji pod wpisem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *