UCZENNICA

W pustej kawiarni, na pierwszym piętrze, gdzie nie było nikogo prócz niej, siedziała Ginger i popijała kawę czytając książkę o metodach rozładowywania stresu. Nigdy nie kryła się z tym, że ma z nim problem. Starała się go rozładowywać na różne sposoby, jednak jej obowiązkowość i poczucie pełnej odpowiedzialności za cały świat zazwyczaj brały górę. Stawała się wówczas nerwowa, zaniedbywała wiele aspektów swojego życia i wypalała mnóstwo papierosów, którym nierzadko towarzyszył alkohol. Czyniła stałe postępy, ale jak przystało na osobę ambitną, nie było to wystarczająco dla niej satysfakcjonujące. 
Kończyła właśnie czytać rozdział o tym, że seks może być dobrą formą rozładowania napięcia, które się w nas gromadzi. Ironicznie uśmiechnęła się do siebie, bo jej samej trudno było na to liczyć. Od kiedy była z Fredem, seks był raczej powodem do dodatkowego wytwarzania kortyzolu, a nie jego niwelowania. Zaczęła się zastanawiać na ile to jej nerwowość mogła wpływać na jego częste niedyspozycje, ale skrzętnie broniła swojej postawy. O dziwo łatwiej jej było przyjąć hipotezę o tym, że być może nie pociąga Freda wystarczająco mocno. Sprawa stresu była dla niej fundamentalnym obiektem walki, a jak to zazwyczaj z długotrwałymi wrogami bywa - stają się nam w dziwny sposób bliscy i obwiniając ich o cokolwiek, jeszcze mocniej uderzamy w samych siebie. 
Pochłonięta lekturą nie zauważyła, że przy stoliku na przeciwko siedzi młoda i atrakcyjna dziewczyna. Przez słomkę piła czerwony, jak jej paznokcie, koktajl i przeglądając jakieś czasopismo, co jakiś czas zerkała na Ginger. Początkowo było to dla niej niekomfortowe, ale kiedy już zdecydowała się ostentacyjnie spojrzeć na ciekawską dziewczynę, wówczas to ona się zawstydziła i wracając do lektury przesłoniła delikatnie swoją twarz blond kosmykami włosów i zaczęła się nimi zmysłowo bawić. Ginger mogła się jej dokładnie przyjrzeć. Zaśmiała się do siebie, że gdyby ona kiedykolwiek wyszła tak ubrana i umalowana do miasta to matka wyklęłaby ją na dwieście pięćdziesiąt lat. Dziewczyna miała na sobie różowe balerinki, białe pończochy, minispódniczkę w kratę, białą bluzeczkę, dość mocny makijaż i blond zalotną fryzurę. Jednym słowem jej stylistą mógł być jakikolwiek podstarzały fan filmów dla dorosłych. Ginger miała znacznie bardziej dojrzały gust i poczucie smaku. Uwielbiała godzinami zastanawiać się nad właściwymi połączeniami własnych kreacji. Często przygotowywała sobie przegląd mody na cały tydzień pracy. Codziennie coś nowego. Ale po początkowej myśli o bezguściu młodego dziewczęcia, coś zaczęło ją w niej intrygować. Nie mogła jednak dotrzeć do odpowiedzi. A może bała się jej? W każdym razie uznała, że podejdzie do niej pod pretekstem dowiedzenia się tego, co młoda czyta. Ginger zauważyła, że dziewczyna zorientowała się, że ta czyni kroki w jej kierunku bo zaczęła nieśmiało się uśmiechać. Mimo poczucia ogromnego zażenowania, Ginger, szła dalej. Zawrócenie wyglądałoby o wiele gorzej. Wreszcie dotarła tuż obok i nie zdążyła się jeszcze odezwać, gdy spojrzenie młodej dziewczyny spowodowało to, że język ugrzązł jej w ustach. Nie potrafiła się odezwać. Zamiast tego ich spojrzenia spotkały się z jeszcze większą intensywnością powodując napięcie, którego typu, Ginger, nigdy dotychczas z innymi kobietami nie doświadczyła. A może nigdy sobie na nie nie pozwalała? Jednak w tej młodej dziewczynie było tyle uroku i niewinności, że nie potrafiła brutalnie uciąć tego, co się właśnie zaczęło dziać. Mało tego! Ginger instynktownie usiadła tuż obok młodej panienki i nie odzywając się choć słowem zbliżyła się do niej tak blisko jak tylko mogła. Wówczas poczuła zapach delikatnych perfum i ciepło bijące od tej istoty, a następnie nie pozwalając sobie na choćby błysk myśli, który być może odwiódłby ją od kolejnego kroku, zaczęła ją namiętnie całować. W pewnym jednak momencie, wyczuwając utracenie kontroli nad swoim działaniem, dopuściła myśli do głosu i oderwała się od niej. Czuła jakiś rodzaj odrazy do samej siebie i swojego postępku. Przecież jej, heteroseksualnej, dojrzałej kobiecie, taka słabość nie przystoi! Ale w tej przyjemności było coś ponadto, coś czego nie potrafiła jeszcze nazwać. Trwała w stuporze. Po długiej pauzie, pełnej niezręczności i zakłopotania, młoda dziewczyna przerwała ten impas i odezwała się pierwsza: „Ja jestem Tosia, a ty?”.
Ginger obudziła się przerażona. Czuła się, jakby zrobiła coś absolutnie zakazanego, nawet jeśli to był tylko sen. Momentalnie spojrzała na leżącego obok Freda i przez wzgląd na halkę przypomniała sobie, co mogło być powodem jej dziwnego, marzenia sennego. Było to z pewnością ciekawe doświadczenie i w związku z tym, że Ginger fascynowała się tematem snów, będzie do niego jeszcze wracać. Tym razem jednak uznała, że nie ma na to siły i spróbuje jeszcze chwilę się zdrzemnąć. Początkowo bała się zasnąć, ale z drugiej strony pociągała ją myśl o ponownym spotkaniu tej młodej podlotki. „Co wydarzyłoby się dalej, gdybym się nie obudziła?” - podświadomość uderzała ją tym pytaniem jak młot nieprzyzwoitości pragnący przebić się przez mur purytańskiego porządku świata. Chęć dalszego śnienia z pewnością była spowodowana zmęczeniem, ale może też chęcią znalezienia odpowiedzi na to właśnie pytanie? Bo na zastanowienie się nad tym, co by było gdyby to nie był sen, nie była jeszcze gotowa…

2 odpowiedzi na “POWIEŚĆ ROZDZIAŁ TRZECI”

  1. Cóż… nasze fantazje senne często daleko wyprzedają naszą świadomość w tym, czego chcemy. Są za to dużo bardziej szczere 🙂 Czekam na ciąg dalszy 🙂 jest fajnie 🙂

    1. SNY to potęga! 🙂 W ogóle umiejętne rozpracowywanie własnych snów to coś co może nam pozwolić poznać lepiej siebie i zrozumieć. Ale do tego trzeba odwagi no i oczywiście trzeba trochę poczytać i interpretacji snów. Unikać: śni Ci się kot? UMRZESZ! 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *