I będę choćby nie wiem co!
Doczekaliśmy XXI wieku, w którym mężczyźni również dbają o urodę, mają dylematy w co ubrać się na imprezę, chodzą do kosmetyczki, umawiają się na wizyty do swojego zaufanego fryzjera/fryzjerki. Jako facet też starałem się przynajmniej część z tych rzeczy robić, ale moje męskie JA było i jest typem przeciętnego faceta, dla którego wizyta u kosmetyczki jest zbędna, ale znowuż przykładam wagę do higieny, fryzury czy ubioru. Jednak okazuje się, że to nic w porównaniu z moim damskim JA. Dopiero wypuszczona na wolność Tośka dała mi do wiwatu. Dopiero teraz rozumiem z czym zmaga się wiele kobiet. My, faceci, zazwyczaj jesteśmy przez Was wizualnie i estetycznie rozpieszczeni. To, że widzimy koleżankę w pracy czy na studiach, która ma nienaganny makijaż, buty na obcasie i pasujący do siebie ubiór, jest czymś tak oczywistym jak to, że rano myjemy zęby, bierzemy prysznic, jemy śniadanie i wychodzimy. Dopiero kiedy jako Tosia miałam zaplanowany „swój dzień” zorientowałam się, że nie jest to takie hop siup. Po długim prysznicu oraz goleniu owłosienia „tam gdzie widać” i „tam gdzie chcę”, na którym spędziłem mnóstwo czasu, przyszły pierwsze komplikacje. Dylematy zaczęły się od ubioru. Czy elegancko, czy młodzieżowo, czy seksownie, czy sukienka, czy spódniczka… (tak, odróżniam te dwie rzeczy, w końcu jestem crossdresserem!). A zapomniałam wspomnieć, że jeszcze wcześniej były pytania: czy figi, czy stringi, czarne czy czerwone, stanik push up czy zwykły, rajstopy czy pończochy, kolory tęczy… Potem makijaż… nie będę się teraz wgryzać w temat trudności tej czynności, bo zasługuje ona na osobny tekst. Chodzi o sam dylemat doboru kolorów, tego czy w palecie barw mam odpowiednie cienie, aby idealnie pasowały do kiecki. Bo jak nie mam to cofamy się do poprzedniego etapu i wybieramy inną sukienkę czy mini, do której nie będę miała odpowiedniego swetra, a przecież konieczny bo chłodno dziś jest na przykład… Kolejne dylematy: make up mocny? dzienny? młodzieżowy? wamp? a może inspiracja kimś znanym? Tego ostatniego na razie nie dotykam, bo różnice w efekcie mnie dołują, a przecież to moje hobby, mam się tym bawić i cieszyć, a nie dołować! Kiedy pokonałam już rozterki na temat stroju i stoczyłam nierówną walkę z makijażem, przyszedł czas na dobór peruki… Tu mogę napisać, że crosski mają trudniej bo w jednej chwili mogą wybrać różne długości włosów i kolory. Z jednej strony są zalety, ale drugiej… to kolejne dylematy i wybory. A przede mną przecież jeszcze buty, dodatki… A taki pierścionek, a taka bransoletka, łańcuszek złoty czy srebrny, a może opaska na włosy, a może wstążeczka… Szpilki? Baleriny? Na koturnie? W szpic? A paznokcie? Tipsy? Kolory? Na wszystko to zeszły mi dobre cztery godziny! A to wszystko do home office! Strach pomyśleć, ile czasu by mi zajęło, gdybym miała tak wyjść z domu…